Pod osłoną nocy...
Zgasiłam świece
by spojrzeć nocy w twarz
by pozwolić jej zawłanąć moim umysłem
by kolejny raz odpłynąć...
Boję się kolejnego dnia
przyszłości
moich słabości
Boję się uciekającego czasu...
kolejnych suchych, jesiennych liści
kolejnego mojego odbicia w kałuży
Zamykam oczy
Teraz nic nie jest mi straszne
nic nie przeraża
Wtedy wolna
wiecznie mała
bawię się kolorowymi liśćmi
beztrosko skaczę do kałuży
Otwieram oczy
boję się kolejnego dnia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.