Podpoznańska ballada
W małym miasteczku, koło Poznania,
żył sobie Henio, co lubił z rana,
wypić kielicha, niekiedy dwa,
aby mógł później udawać lwa.
Ryczał na wszystkich, groził pięściami,
dziwy się działy z jego nerwami.
Znikało z domu, wszelakie mienie,
alkohol w głowie siał spustoszenie.
On mimo tego każdego dnia,
z rana wypijał, kielich lub dwa.
Całe to hobby alkoholowe,
nie było jednak na jego głowę.
Zapadł na zdrowiu, Heniu niebożę,
nim słońce wstało, poczuł się gorzej.
Choć całe życie był chłopem silnym,
to powołano go w trybie pilnym.
Stanął przed Piotrem z miną bolesną,
było to jakoś tak wczesną wiosną.
Piotr go zapytał - jak żyłeś bracie?
Heniu ze strachu popuścił w gacie.
Wracaj na ziemię, paprochu marny,
weź się za siebie i się ogarnij.
Jest już rezultat z tego spotkania,
Henio się zmienił nie do poznania.
Od tego ranka miał inne gusta,
flaszka na zawsze została pusta.
Tak mocne słowa Świętego Piotra,
zmieniły życie - starego łotra...
Komentarze (31)
Alkoholizm to straszna choroba. Niszczy nie tylko
pijącego, ale całe rodziny. Trudno wyleczyć się z tego
uzależnienia. Z przyjemnością i podobaniem czytałam.
Udanego i miłego weekendu:)