* (poezja jest jak płaszczka...)
poezja jest jak płaszczka
rozpościera nade mną
swoje obszerne skrzydła
ona wznosi się
frunie poprzez odmęty
błękitów, czerni
drąży ławice
łyka je łatwo, jak suplementy
po których płonie mi żołądek
ja chcę mięsa z pazurami
ona mięśnie fal
rozpycha lekko
pazury wypluwam, pozostałości
drążą błony
ona wciąż frunie
i nie potrzebuje do tego kręgosłupa
tylko miękkie ciało
po horyzont
podwodnej krainy
oazy zmysłów
jest wolna
ja tonę
nigdy nie umiałam zadomowić się
ani przeżyć
pod wodą
a moje parasolki na powierzchni
rozrywał wiatr
to co piszę, ona skoryguje
manta
największa płaszczka
w naturze
poezja
gdy podejdę do niej nieostrożnie
jutra nie wysłowię
Komentarze (8)
I
Poezja to piękno świata,
sama się obroni.
Pozdrawiam :-)
Szczerzyszczynsky ma genialnego avatara, tak proszę ma
zostać do tego wiersza (bardzo ładnie).
szczeliny skrzelowe i otwór gębowy płaszczki składają
się na specyficzny wyraz twarzy...
A mi się skojarzyło z opisem rdzeniowego zaniku mięśni
lub podobnie.
Płaszczka jest niezwykłym stworzeniem, dobre
porównanie.
Wysłowisz, wysłowisz Marto :) Moim zdaniem masz
szczególny dar plastycznego, niebanalnego wysławiania
się - tak łatwo dobierasz metafory - u Ciebie płyną
jak woda z kranu - odkręcasz i masz :) serdeczności :)
ŚWIETNY wiersz.
Tytułowy płaszczak skojarzył mi się z pewną
dwuwymarową przestrzenią- zagadnienie z obszaru
fizyki/ fizyki kwantowej, pozdrawiam :)
Mocny przekaz dobrej nocy :)