* (żyję w betonie...)
żyję w betonie
bez okna
słońce wygryzło dziurę
i roznieciło ogień
w dzień duszę się i płonę
skóra spływa ze mnie
jak woskowa suknia
twarzy nie pamiętam
w nocy godzinami rysuję księżyc
paznokciem na podłodze
wydrapuję w tynku gwiazdy
poszczególnych godzin
długopisy, kartki są niepotrzebne
żarówki straciły ważność
siedząc w kącie
wkładam rękę w głąb
ciała
rozczapierzam palce
gdzie ono jest ?
wśród tej całej zbędnej plątaniny
dotykam drżące zwierzątko
wyrywam je (serce) i rzucam o ścianę
niech umiera na moich oczach
jak ja na jego
Komentarze (11)
I
Bardzo boli.
smutnie i dramatycznie,,
Przejmujący...zabolało.
Pozdrawiam Marto :*)
☀
Wiersz zatrzymuje na dłużej.
Witaj
dawno nie czytałem Ciebie
a w wersach cała TY...
pozdrawiam
Martusiu Twoje wiersze są odzwierciedleniem moich
emocji, lęków , strachów i fobii
Fantastyczne obrazowanie!
smutna poezja, ale poezja...z przyjemnością:)
pozdrawiam Marta
Marto, wszystko się zgadza. Nie uwierzyłam w wet za
wet. ale nie potrafię uzasadnić.
Sympatycznego akcentu dnia Ci życzę.
Bardzo wymowny wiersz o tego typie życiu, pozdrawiam
:)
Mocny przekaz pozdrawiam