Pomarańczowy Kapturek –...
Głupszej bajki nie słyszałem
To był Kapturek Pomarańczowy
Nie! Nie Czerwony! I nie Tęczowy!
Takie to było, takie orange
A owszem! Tuptał! Nie na balangę!
Tu się narrator zezłościł nieco
No bo każdego rychło podniecą
Durne sondaże, durne pytania
I to w dodatku w czasie bajania
Cicho! Zakrzyczał jak umiał mocno
Słuchać jak było z tą porą nocną!
Jak to Kapturek w butach od Nike
Sunął przez pola, ganiał przez bajki
A co cię znowu obchodzą buty?!
No i co z tego, że właśnie luty?!
Mógł iść na boso, mógł też i w trampkach
No, racja, ciemno, potrzebna lampka.
Więc ten Kapturek poszedł do babci
No, coś się tak uparł! Nie zabrał kapci!
Wziął tę latarkę, którą wspomniałem
A kapcie były tam pod regałem!
I poszedł dla niej zrobić zakupy
Że co? Że jak? Że gadam do… zupy
Ta się przynajmniej o nic nie pyta
Słucha z talerza. Nie! Nie z koryta!
Znów się narrator nielicho wkurzył
Albo słuchacie, głos mu się wzburzył,
Albo nie gadam o tym Kapturku
Co to się huśtał na tym podwórku!
Normalnie huśtał! Jakiego wilka?!
Sam się kołysał bo miał chwil kilka
I wielką chętkę na taką psotę.
Po to stworzono wolną sobotę!
No i co z tego, że dziś niedziela?!
Treści to wcale nie rozdziela!
Bujał się wczoraj z wielką ochotą
A wczoraj było wolną sobotą!
No dobra! Zgoda! Dziś też się huśtał.
I już nie gadać żebym nie ustał
W tej opowieści o Pomarańczowym
Kapturku w drodze. Jakim gajowym?!
Żaden gajowy tam nie przechodził!
Ani wilk żaden wyciem nie zwodził!
Tam był Kapturek! Nikogo więcej!
I ładnie proszę nie krzyczeć: prędzej!
Bo tak to nigdy bajki nie skończę
A ten znów pyta! O dobry ojcze!
Że cię nie znudzi to komentowanie
I to bezprzerwne mi przerywanie!
I tu nastąpił koniec tej bajki
Tak niespodzianie jak dymek z fajki
Bo się Kapturek nieco zezłościł
I sobie poszedł z bajki gdzie gościł.
Że bez morału bajka nie żyje
Więc i ja pointę głupią uszyję
Jeśli się bujasz poza huśtawką
To ci się życie odbije czkawką
/na życzenie panny Aleksandry/
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.