Pomruk miłości
Mroczna sytuacja z populacji
gwiazdozbiorów,
namiastka sił poprzedzająca wyroki
nieba.
Aczkolwiek nocna bryza z kosmosu płonie,
przynosi zapłon w lśniących oczach.
Ruchem spokojnym kochali przełom czasu,
a bardziej uścisk dłoni.
Łapali ciemność w obliczach nadziei.
Stacjonowali srebrzysty dzionek,
swoim natarczywym urokiem,
oglądali rumor motywu.
Wszystko budziło się do śmierci.
Rodzili się po to aby być ciągle
zakochanym,
żyli by umierać w rozbłyskach miłości.
Widzisz to tam zmierza moje serce.
Wtedy myślałem właśnie o samotności,
tych patrzących i nadmiernie wierzących.
Spoglądałem z zielonego nieba,
Z góry- ależ to ogromne przeżycie.
Nie mówię nigdy dość chyba,
że ujrzę kostuchę.
Komentarze (19)
Masz rację - to wspaniałe uczucie, ogromne przeżycie i
ja też nie mówię nigdy dość - no chyba że kostucha ale
może w niej też ? :))) Pozdrawiam ciepło:)
Nie ma za co, za prawdę nie powinno się dziękować. ;)
Będę tutaj wpadała częściej!
Zapraszam również do siebie, jeśli Pan zechce!
Pozdrawiam!
dziękuję! postaram się utrzymać w takim klimacie;)
Serce zmierza tam, gdzie osoba którą kochamy.
Interesujący wiersz! Pozdrawiam
W ciekawy sposób przedstawiasz miłość. Pokazując ją w
nieziemskiej formie nadajesz jej specyficznego smaku.
Rozbudzasz wyobraźnię czytelnika przenosząc go w
niecodzienną rzeczywistość. Pozdrawiam:)