Ponowny Upadek Ikara
Otwieram oczy – słońce tylko widzę
Na inne spojrzenie czasu więcej nie mam
Bez mrugania powieką, w narkotycznym stanie
pogrążony tkwię i zdążam
już nie wzrokiem tylko, a sercem swym
całym,
duszą pełną wiary
- do prawdy, tajemnicy, do mnie,
do mnie i przecież do mnie…
Oderwanie od ziemi przychodzi
stosunkowo łatwo
Lot już, tylko lot istnieje
I nagle – upadek!!!
Znów upadam w otchłań,
nie wiem, nie chcę, błagam,
słońce tam jest, ja muszę , dotykam,
ja tylko…
no właśnie – upadłem
Podnoszę się z ziemi szybko,
tak by inni nie widzieli,
otrzepuję się z kurzu
i znów dumnie stoję,
gdyby nie tylko ten ból w prawej stopie
i w ręce i w głowie,
wreszcie w całym ciele
– paraliż, ja już dłużej tak nie
mogę,
po miękkiej stąpać trawie,
skrzydła mam strzaskane!!!
W myślach ptakiem jestem
Próbuję - znowu rwę się bez ustanku,
w złamanej duszy tli ta iskierka
I wreszcie… nagły podmuch wiatru,
mocne promienie Atona wosk z mych ramion
topią,
pióra odpadają od drewnianego stelażu w
próżnię,
próbuję je zbierać
-nie mogę, siły nie mam czy nadziei
i wiem - już wyżej nie wlecę,
mrówką przecież jestem…
Dla Ikarów
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.