Poranek
Obudziłem się wcześnie rano…
Wstając z łóżka ujrzałem
Że nadal tam leżę.
Blady…
Obraz mego ciała
Bez tchnienia.
Bez koloru.
Bez życia.
Był wspaniały.
Ciało bez duszy.
21 gram lżejsze.
Wyzwoliłem się.
Już bez bólu kontynuowałem
Swoją egzystencję.
Jednak zrozumiałem,
Że przecież mnie już nie ma.
Nagle
Na suficie pojawiła się
Mandala
Chaos przybrał harmonijną formę…
Nie widziałem się ze Śmiercią…
Może to ona ukazała mi tą wizję?
Nagle ten wspaniały obraz
Otworzył się.
A z otchłani szaleństwa
Widzianej przez ten mały otwór czasu
Ujrzałem Światło.
Myśląc o ludziach których chcę spotkać
Pobiegłem w stronę Światła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.