Porwana
Las stary, ciemny,
mchem obite drzew konary,
wiatr rozdarty deszczem,
kładzie się na jej włosy
(ciężkie.
Szybciej! Szybciej!
Znów się potyka, noc pobita,
krzewy smutne
mokną wilgocią strute.
Jakieś cienie, jeźdzcy za nią -
Jej szujają, jej szukają!
Czarne drzewa osłupiałe
trzęsą liśćmi okrutnymi,
tętno kopyt w dali
roztrzaskuje ciszę
(jak kilof granit.
Kto pomoże, kto pomoże ją ocalić?
Zaklęcie zdradliwe wykrzykuje stara
sowa,
jak wiedźma brzydka, czarnogłowa...
Rozsypuje martwy strach
(w leśnej gęstwinie.
Nie pozwoli, nie pozwoli uciec tej
dziewczynie!
I już ją dogania ten szept,
już są obok jej
i z koni zsiadają...
Milczą zawstydzeni jej skargą.
Znaleźli, znaleźli Porwaną!
On na kolana upada,
prosi, zaklina, błaga:
„Zostań, zrobię wszystko...”
A drzewa na nich patrzą
i szelestem tak okrutnie płaczą.
Komentarze (4)
nastrój mroczny ekstra napięcie wzmaga się to ścigają
Obraz wciąga zaciekawia i trwoży Dobra dramaturgia
niepokoju Dobry jest Pozdrowienia
wiersz w twoim stylu ,piszesz o dawnych sprawach
,ale wciąż aktualnych ..tragediach ludzkich
.Piękny,wspaniale się czyta
"szelestem tak okrutnie płaczą", super, pozdrawiam
Widze, że jesteś mistrzynią od dawkowania i
podnoszenia napięcia w wierszu. Wyszło małe
arcydzieło.