Posłusznie moknę
Stoję sama
Moknę posłusznie
W zimnym deszczu…
Ręce mi drżą sine od zimna
Rozglądam się
Wszędzie panuje zimny mrok…
I moknę tak posłusznie
W samotni mojej
Marznąc z zimna…
I stoję w miejscu
Nie ma na mnie już ani suchej
nitki…
W samotni mojej…
Nagle widzę postać
Nie mogę dostrzec jej twarzy
Po chwili rozpoznaję Ciebie…
Serce zabiło mi mocniej
A uśmiech zagościł na ustach
Po raz pierwszy
Od niepamiętnych czasów…
Robię pierwszy
Ciężki krok
W Twoją stronę…
Masz parasol
Chcesz mi dać schronienie
Przed tym zimnym
Ostrym deszczem…
Chcesz ogrzać moje zziębnięte ręce
Zziębnięte serce…
Przyspieszam
Robię krok za krokiem
Biegnę do Ciebie…
Upadam boleśnie na ziemię
Spoglądam na Ciebie łzawymi oczami
Wyciągam dłoń byś mi pomógł
Ale jesteś w oddali…
Wstaje powoli
Kolana krwawią mi
I dłonie odciśnięte na szkle…
Idę dalej
Znów biegnę
Chcę się przytulić
Ale Ty wcale nie jesteś bliżej…
Znów się wywracam
Znów mam grymas bólu na twarzy
Jednak nadziei nie porzucam
Chce dojść do Ciebie
Nieważne, co się zdarzy…
Idę dzień
Potem dwa
Mija kolejna długa godzina…
Wiem, że mnie wołasz
Czekasz na mnie…
Upadam po raz kolejny
Łzy bezradności spływają mi po
policzkach…
Przepraszam Cię
Już dalej iść nie mogę
Wstaje i znów moknę w zimnym
deszczu…
Widzę jak czekasz
A ja bezradnie patrzę
Na przepaść odległości
I płaczę…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.