Post scriptum
Wiersz napisany we współpracy z p. Cyrylem Szwarcem
Po spalonych mostach do celu, po trupach
upadłych zwierząt,
niosąc na rękach krew, co drzewom spod kory
się sączy -
nam nie jest dane upadać, lecz oczom - co w
serce wierzą,
że dojdzie końca tej drogi, życie z
nadzieją połączy.
Niejeden mocarz w wir bagna
stąpając po kruchym lodzie -
sam w nieznane się zagnał -
próbując prawdy dociec.
W trawach kołysząc falami, z trudem
ludzkiego rzemiosła,
przez spopielałe doliny - aż dniem się
rozjaśni niedziela -
w rękach trzymając wiatr - a palce krzywiąc
jak wiosła -
pod krzyżem leżąc i kwiatem - rozkwitnie
archipelag,
a na nim marzeń słup dziki -
w radość cierpienie zamienia,
bo zbudowali pomniki -
lecz każdy z nich - bez imienia.
Oto wyrasta nam światłem, nad głowy
wznosząca ręce -
której nie zmierzyć okiem - i której nam
nie pokazał
zbawiciel - na ranach życia - gdy krwawiąc
zawiązał węzeł -
a pokłon śmierci - czekając - zawołał ją -
oaza,
która nam dni i noce w spójność odłogiem -
wplata,
która bez twarzy i słowem - miejsce
spoczynku wybiera -
która jesteś aniołem i kwieciem na łące
świata -
prowadź nas, póki życie - bo nie czas
jeszcze umierać.
W zamkniętych skorupach znaczeń,
w murem stających spojrzeniach -
nieważne, że cierpiąc - płacze -
wojownik bez imienia.
Bo czym jest imię, gdy ludźmi
być - znaczy dzielić na strzępy?
Droga - na niej dalej się trudźmy
wśród pępowin - serpentyn...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.