poszedłem, aby zapomniec
na Dzień Dziecka pewnego lata
mając pięćdziesiąt trzy lata
dostałem nóż sprężynowy
albo tych lat miałem mniej
sam już nie wiem – skleroza
szlachtowałem żaby
przebijałem ślimaki
drążyłem drzewa owocowe
braterstwo krwi zawarłem
ale z kim? - skleroza
mało mi było
żaby i ślimaki a nawet drzewa
nie krwawią tak obficie
jak ludzie, po prostu
żyłem w strasznej nudzie
ja chcę, żeby była
wojna prawdziwa
i była wojna realna
poszedłem na nią
a co? - a nic, skleroza
mając pięćdziesiąt dwa lata
albo i więcej, kto to wie ?
skleroza ?
pewnego lata
wróciłem z wojny
byłem głodny
babciu widziałem
prawdziwe pobojowisko
pojadłem, pospałem, umyłem się
i od tamtej pory mam sklerozę
(na wojnie, na polu bitwy
amputowali mi rozum
ucięli mi mózg, zrobił to
wróg, takim samym nożem
jaki ja dostałem
ile to ja wtedy miałem łat)
Komentarze (1)
Świetny pełen dramatyzmu wiersz, wybiórcza skleroza -
to czasami lek.