Potargane zasłony
Przy ulatniających się kształtach dnia
Nie jeden duch wyparowywuje w niebo
Drzewo zostaje odcięte od swego pnia
A ja staję sie amebą
Wszystko na co pragnę spojrzec ucieka
Wpada na niebezpieczne ostrza ognie
Jasnowłose jak komety ,polują na
człowieka
Barwną swiata chorągwie
Oślepiony zwiastun poranków
Okaleczona postać dłoni
Powyrywane kolumny krużganków
Potargane zasłony
Odliczam sekundy by uciec
Tam gdzie nikogo nie ma ,gdzie nikt nie
patrzy
Oczyma pożdliwymi,w sercu bolesne kłucie
Ból na twarzy
Usmiech -kamieniem wyjętym z piramid
Upada ludzkich zmartwien mauzoleum
Ściana niegdyś mocna ,słabością krwawi
Księżyc osiągnał swoje apogeum
Jest juz daleko od planety
Daleko od mórz ,drzew,płaczu i uśmiechów
W tle przygrywają kastaniety
Rozpadające sie z pospiechu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.