Powstanie 44
Kilka dni trwały narodziny
Ojcowie płakali na kolanach swych matek
Jak szczury po kanałach szukaliśmy
światła
Każdy tunel był czerwony od krwi
Warszawa stała w słońcu
Płonęła jak pochodnia
Padały strzały, płonęły ciała
Walczyły dzieci ramię w ramię
Kanał był przestrzenią domu
Warszawa płonęła jak słońce
Czarne krzyże i łzy których zabrakło
Niebo nie uroniło ani jednej kropli
współczucia
Bóg zapomniał, a może był z nimi
Tych dni nie da się wymazać z kart
historii
Warszawa stała w płomieniach w słońcu
Czekaliśmy aż nadleci Gabriel
Czekaliśmy pomsty Michała
Oczekiwaliśmy uleczenia od Rafała
Dziś stajemy dumnie z prochami dziadków
Warszawa znowu zapłonie
Plujemy w zdradziecka twarz radziecką
Plujemy w wyalienowaną twarz aliancką
Plujemy w tych co zadali nam cios
Powstaniemy jak feniks
Warszawa stanie się słońcem i zaćmi krąg
gwiazd
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.