pożar
przylgnąłem do niej
nie bez miłości
mijała nam noc
aż do nieznośnej syreny
przed płonącym domem
czarne kłęby dymu
wdzierały się do wpółotwartych oczu
niczym piasek
szorowały źrenice
niepragnące światła
i tak się zaczął nasz piątek
w balkonowym tłumie
bezradnych gapiów
mimowolnie wpatrzonych
w złowrogie płomienie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.