Pożegnanie dusz...
mojej drogiej babci
Zaprosiła nas w czerwcowy ciepły dzień
- oczekiwała z niepokojem
później patrzyła jakby ostatni raz
a przy rozstaniu w jej źrenicach tliła się
tęsknota i łza
Może przeczucie może lęk i strach...
Następnego dnia nie było jej już tam
Opustoszał dom - był martwy jak głaz
Od północy w nieprzytomności trwała tak
wśród białych nagich ścian
W ciszy i samotności
odeszła
senną aleją jasnych barw...
Rankiem wiatr silnie wiał
słońce świeciło wysoko tak
i wtedy przyszła pożegnać się ostatni
raz
Poczułam dłoń - dotknęła mnie
i to przeczucie że już nie ma jej
że zostawiała mnie...
Ta co była mi oparciem
moją siłą i mocą...
Łzy popłynęły jak potok
serce pękało gdy jej już nie biło
Obłęd dopadł mnie
- krzyczałam
nie wierzyłam...
Wołałam, łkałam
i wtedy przyszła jeszcze raz
- nadzieję dała
że jest obok tuż...
Minął tamten czas, lecz w moim sercu zatrzymał się na zawsze..., pociesza mnie myśl że odwiedza mnie w snach... spoczywaj w pokoju...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.