Pożegnanie z Elizą (odc. 53)
[Zapiski Leokadii (2)]
[Najpierw pisałam po francusku, potem
uzupełniałam po kilku latach po polsku, gdy
już mogłam nie bać się dekonspiracji w
razie aresztowania.]
8.10.1943 roku, w Hotelu Europejskim w
Warszawie.
Bóg znów przywrócił mi wiarę w Człowieka.
Eliza to Człowiek, z bardzo dużej litery.
Obroniła mnie przed śmiercią, choć
myślałam, że już nie wyjdę z tego potrzasku
na Gestapo, z tej katowni. Bałam się, że
zginę i nie obronię życia mojego
najukochańszego Dzieciątko. To jej odwadze
i szlachetności zawdzięczam odmianę mojego
losu.
Co z moim kochanym mężem? Tyle już czasu
minęło, jak go nie widziałam. Żal, znowu
żal i tęsknota za dotknięciem jego rąk, za
jego czułością. Modliłam się i modlę
codziennie, byśmy się spotkali. Czy Bóg nad
nim czuwa? Na pewno, na pewno…
Moja mamusia też modli się za nami, i moja
siostrzyczka, Maria. Gdzie ona jest? Czy
jest szczęśliwa? Choćby na tyle, ile można
być szczęśliwym w tych strasznych
czasach.
Wczoraj jechałyśmy z Alei Szucha przez
Warszawę do Hotelu okrężną drogą, w pobliżu
ruin getta. Eliza tak poprosiła, chciała to
zobaczyć, chociaż z daleka, zza murów.
-Tam jest pustynia, potworne cmentarzysko.
Jak w Hamburgu – szepnęła.
Była pod ogromnym wrażeniem.
-Okropne! Niemcy, moi rodacy to sprawili!
Boże, Boże, jeśli jesteś! Czy kiedyś
będziesz chciał to wybaczyć, ten ocean krwi
niewinnie przelanej?
Mówiła mi dużo o sobie, o swoich
najbliższych. Mówiła, że jej ojciec zmienia
się. Już nie mówi o nim „ateista”. Może i
ona też się zmienia? Przecież tego „oceanu
krwi niewinnie przelanej” nie może wybaczyć
Ten, który nie istnieje! Tak, Eliza też się
zmienia i zaczyna wierzyć w Boga, w Jego
istnienie. Może wreszcie wróci do niej ta
wiara, która ludziom daje siłę. Może tęskni
za nią?
Jest rozczarowana życiem z Hansem i przy
Hansie. Rozczarował ją, nie jest dla niej
tym, którego chciałaby kochać. Nie potrafi
się zmusić do miłości, ich drogi się
rozchodzą i kiedyś zupełnie się rozejdą,
może już dzisiaj. Tak mi powiedziała i tak
wyczytuję z jej słów i z jej zamyśleń.
Powiedziała, że tak naprawdę kochała
innego. Przedziwne to dla mnie, co mi
powiedziała, że kochała kogoś, kto stał się
mężem jej siostry. Tak zapewne było,
przecież dlaczego miałaby kłamać? A jak
jest teraz? Czy będzie czekać na powrót z
frontu tego, którego kiedyś kochała?
9.10.1943 roku, w Hotelu Europejskim w
Warszawie.
Byłam wczoraj tam, gdzie planowałam być – w
Antoniewie. Spotkałam się z tymi, z którymi
miałam się spotkać i załatwiłam wszystko,
co miałam do załatwienia. Już mnie tutaj
nic nie trzyma, jeszcze dzisiaj wieczorem
chcę wracać do domu nocnym pociągiem.
Nareszcie!
Eliza zniknęła, nie wiem gdzie jest.
Wczoraj popołudniu wybrała się do majora
Stressnera, nie wróciła do hotelu,
przynajmniej nic o tym nie wiem. Jest już
jedenasta przed południem, nie wiem, co o
tym sądzić. Może spała w tym drugim pokoju,
a dzisiaj nie miała czasu, by do mnie
przyjść?
Jeśli nie wróci, to wyjadę bez pożegnania.
Przecież nawet nie wiem, który i gdzie jest
ten drugi pokój. Może już się nigdy nie
spotkamy, kto to wie?
Po południu.
Dzięki Bogu, właśnie wróciła Eliza.
Odwiedziła mnie i powiedziała, że musimy
uciekać. Była w Krakowie, bo tam
aresztowali Hansa. Szukała mnie przed swoim
wyjazdem, ale wtedy, kiedy mnie nie było w
hotelu, bo byłam tam, u Eleonory.
-Taniec na linie musiał się źle skończyć –
powiedziała. -Ty też uciekaj stąd. Nie
wiem, co oni mają od Hansa, co od niego
wydobędą, a może od kogoś innego. Na pewno
już coś mają, będą nas obie szukać. Nie
odpuszczą tego, jeśli się dowiedzą, że to
było wszystko ukartowane. Tutaj w hotelu
wszystko jest zapłacone, możesz zabrać
swoje rzeczy i iść, gdzie chcesz. Bylebyś
była rozsądna i bezpieczna. I nie dała się
im złapać.
Poprosiła mnie, bym jej oddała siedem
tysięcy marek z tego, co otrzymałam od niej
wczoraj.
Domyśliłam się z tego, co półgębkiem
opowiadała Eliza, że Hans grał na dwie
strony. Był zaufanym oficerem do
specjalnych zadań, wywiadowcą i jak gdyby
prawą ręką Himmlera, któremu donosił o
wszystkim, co mogło być podejrzane i groźne
dla tego zbrodniarza.
A jednocześnie Hans brał prawdopodobnie
udział w spisku przeciwko niemu albo komuś
innemu, wysoko postawionemu w Berlinie. Być
może chodziło nawet o spisek i zamach na
Hitlera.
-Powiem szczerze, że nie wiem, czy ci to
oddam, Anno – powiedziała w zamyśleniu, gdy
te pieniądze ode mnie otrzymała. -Nie mogę
tak zostawić Hansa, spróbuję go wykupić od
tych łotrów z Gestapo. Jeśli sama przeżyję,
bo może zamkną mnie w tych swoich
czeluściach szybciej, niż mi się wydaje.
Chcę wracać do moich siostrzeńców, dzieci
Anny, ale nie mogę tak go samego zostawić,
najpierw muszę spróbować coś dla niego
zrobić.
Pomyślałam sobie o tym co wcześniej mówiła
– że boi się o to, że wpadnie wraz z nim i
to teraz jakby zaczynało być naprawdę
realne.
-Ratuj siebie, Elizo, bo być może jego i
tak nie uratujesz, a sama zginiesz –
próbowałam jej poradzić.
-Nie, nie mogę tak po prostu go zostawić.
Muszę chociaż dać mu sygnał, że myślę o
nim. Ty też ode mnie dostałaś gryps w
więzieniu na Pawiaku.: „ANNA LISA STEINER,
bądź dzielna, wytrzymaj jeszcze trochę, nie
bój się. ANNA LISA, Twoja dobra siostra Cię
obroni i pomoże Ci”. Pamiętasz? Pomogło ci
to?
Byłam ogromnie zaskoczona.
-Więc to ty mi napisałaś? Bardzo mnie
pokrzepiło, ogromnie. Dziękuję ci
serdecznie, Elizo.
-No właśnie, cieszę się, że ci pomogło.
Człowiek Hansa wysłał już po pierwszym
twoim przesłuchaniu na Szucha wiadomość do
„Marcysi”, że jest tam okropnie torturowana
Anna Lisa Steiner vel Stasiak. „Marcysia”
od razu zatelegrafowała do mnie, czy nie
mogłabym przyjechać i ci pomóc, bo
wiedziała dokładnie, o jaką Steiner chodzi.
Już wcześniej byłam na policji w Hamburgu i
zgłosiłam się, że poszukuję swojej siostry,
Anny Steiner. Kłamałam dla ciebie, Anno, i
na twoją przyszłą korzyść, bo przecież
wiedziałam dokładnie, że moja siostra
niestety już nie żyje. Kłamałam mówiąc, że
ją szukam, jeszcze przed twoim
aresztowaniem, choć jeszcze nawet nie
wiedziałam o twoim istnieniu. Potem, już po
tej depeszy od „Marcysi”, Hans mnie wezwał
do Gestapo w Berlinie, by umówić mój
przyjazd na konfrontację do Warszawy.
„Jedynie ty możesz ją z tego szamba
wyciągnąć, twierdząc, że to naprawdę twoja
siostra Anna” – stwierdził. Odpowiedziałam,
że bez niego nie pojadę, bo nic nie
załatwię. Wtedy on powiedział, że może
jechać służbowo do Warszawy i Krakowa i coś
spróbować razem ze mną załatwić. A potem
już znasz ten nasz teatr, jaki zrobiliśmy
dla ciebie na Szucha.
-Oczywiście, że pamiętam i zawsze będę wam
wdzięczna – odpowiedziałam.
-No właśnie! Teraz miałabym tak po prostu
zostawić Hansa i nawet nie spróbować mu
pomóc? Nie, nie mogę. Może zginiemy oboje,
może tylko on, ale muszę spróbować. Może da
się i jego wydostać, a może jakoś inaczej
sam się obroni i wyjdzie z tego.
-A ten jego człowiek?
-Też go poznałaś na Szucha, ale nie powiem
ci, który to jest ten „człowiek Hansa”. Nie
wolno mi tego powiedzieć, chociaż nawet go
nie znam z widzenia.
Wyjęłam z torebki trzy ausweisy i pokazałam
je Elizie.
-To jest mój prawdziwy paszport –
powiedziałam, pokazując ten stary, jeszcze
z Włocławka. –Jest wstawiona aktualna
pieczątka z urzędu pracy w Warszawie o
zatrudnieniu na kolei, mogę z nim wszędzie
jechać.
-Leokadia Zielińska, z Leslau – z
trudnością, ale i z uśmiechem odczytała
Eliza. –W takim razie już cię poznałam, kim
jesteś naprawdę. Wcześniej, niż myślałam.
Jak mam na ciebie teraz mówić?
-Możesz mówić na mnie Leo, tak jak
najczęściej mój mąż. Albo Lesia, jak inni
moi przyjaciele i rodzina… albo
Leokadia.
-Wolę Leo, dla mnie najłatwiej, naprawdę
ładnie – stwierdziła. –Ten ausweis na
Katarzynę Stasiak natychmiast zniszcz, bo
może ci przynieść nieszczęście. To nazwisko
jest spalone. Nikt nie widział tego
dokumentu na Gestapo, ale tam słyszeli o
takiej osobie i możesz przez to znów wpaść
w ich sidła. Nie wiem, co zrobić z tym na
moją siostrę. Nie wiem, naprawdę. Na razie
trzymaj i możesz udawać, że nią jesteś.
Masz też glejt od Gestapo. Dopóki nie
wymuszą zeznań od Hansa, to możesz być
bezpieczna, ale potem? Nie wiem, później
lepiej będzie, jak też go zniszczysz, lub
mi go oddasz na pamiątkę po mojej Ani.
Mojej maleńkiej, ślicznej siostrzyczce … -
oczy jej zaszkliły się od świeżych łez.
Usłyszałyśmy podjeżdżający samochód.
Podeszłyśmy ostrożnie do okna.
-Gestapo – szepnęła Eliza. –Pewnie mnie,
Elizy, szukają. Muszę zejść na dół, do
recepcji i się dowiedzieć. Zamówię kawę do
stolika i może się dowiem.
-Jak to, chcesz iść teraz do recepcji?
Jeśli cię szukają? – zdziwiłam się.
Pokazała mi swój paszport z 1938 roku na
Annę Rasmussen, panieńskie nazwisko
matki.
-To Hans mi załatwił, tę fałszywkę. Ten
pokój jest wynajęty na ten paszport, ale
Hans dał dwadzieścia marek recepcjoniście i
w ogóle nie widniejemy na liście gości –
ani ja, ani on, ani tym bardziej ty. Nikt
nie powinien mnie zaczepić ani sprawdzać, a
ty możesz tu jeszcze jakiś czas być, Anno i
czekać na mnie, jak wrócę … Przepraszam,
Leo – uśmiechnęła się, zauważając swoją nie
zamierzoną pomyłkę.
-Aha – dodała – być może wpadnie tu także
Wilhelm.
Uśmiechnęła się.
-Wczoraj był czarujący. O mało co nie
zaciągnął mnie gdzieś, ale powiedziałam, że
muszę jechać do Krakowa. Drugi raz w życiu
z nim się spotkałam, ale wygląda na głęboko
zainteresowanego moją skromną osobą. Nie
wiem, czy nie za głęboko – roześmiała się.
–Szybki jest i szybko atakuje. Dla mnie
jeszcze trochę za szybko. „Jest wojna,
nasze dni mogą być już policzone” –
powiedział wczoraj. „Spotkajmy się u mnie
albo w innym miejscu, gdzie chcesz”. Leo,
dla mnie to za szybko. Mam jeszcze w głowie
Hansa, a w sercu Bernarda, a już teraz
Wilhelm, następny oficer, się do mnie
pakuje. Po co to jest, dlaczego nie może mi
dać świętego spokoju? Mogę dużo zrobić dla
Bernarda, by go odnaleźć, ale nie
wszystko.
Uścisnęła mi rękę i wyszła do tej recepcji.
Nie było jej ponad godzinę, już zaczęłam
się o nią martwić. Tak, Eliza jest bardzo
atrakcyjną kobietą, nie dziwię się, że
major Stressner jest nią zainteresowany.
Jednak ona nie jest szczęśliwa, jest
rozczarowana i jako kobieta czeka na kogoś,
kto mógłby ją uszczęśliwić. To nie jest
takie łatwe w dzisiejszych czasach.
Wróciła z uśmiechem na ustach.
-Przyszłam się z tobą pożegnać, Leo.
Gestapo przyjechało, przeszukali
apartament, który zajmował Hans, o mnie się
nie pytali. Nie wiem, czy cokolwiek
znaleźli. Chyba nie, Hans jest za sprytny,
by coś zostawić po sobie, jakiś ślad.
Wzięła mnie za rękę, jakby żegnając się.
-Do widzenia, Leo. Może kiedyś jeszcze się
spotkamy, może nie. Życzę ci wszystkiego
najlepszego, a przede wszystkim nie daj im
się złapać. Muszę już iść, bo Wilhelm,
czarujący oficer Wehrmachtu, czeka na mnie
na dole. Obiecałam mu, że zaraz zejdę i
gdzieś się wybierzemy. Leo, mam niejasny
plan, żeby coś dla mnie zrobił. Tak
naprawdę nie dla mnie, ale dla Hansa.
Wilhelm powiedział, że ma jakieś nowe
informacje o Bernardzie, ale powie mi
dopiero wtedy, gdy pójdziemy gdzieś na
randkę. Jeszcze nie wiem gdzie to miałoby
być, ale przynajmniej mogę z nim czuć się
bezpieczna. Mówi, że jutro jedzie do
Krakowa, pojedziemy więc zapewne razem. Jak
mu to powiem, to chyba się ucieszy. Jeśli
uda mi się wyratować Hansa, to wrócę do
Hamburga. Zawsze możesz napisać do mnie na
adres w Sittensen, pamiętasz go przecież.
Jak napiszesz, to odpowiem na pewno, jeśli
będę żyła i będę mogła. Zawsze będziesz mi
się kojarzyć z moją kochaną Anią, jesteś
trochę do niej podobna.
Uścisnęłyśmy się serdecznie. Przypomniała
mi o listach, skoro zaczęła ten temat i
swojej siostry:
-Elizo, mam te listy Bernarda do Anny oraz
jeden nie wysłany Anny do męża. Myślę, że
oddam ci je. Znam je niemal na pamięć…
-Tak, Leo, bardzo dobrze, że mi
przypomniałaś. Znalazłam w Sittensen, po
jej śmierci, sto sześćdziesiąt osiem listów
Bernarda do Anny. Wyobrażasz sobie taką
ilość? Z tego sześć ostatnich wyciągnęłam
dla ciebie, a teraz je odzyskam. Ten
ostatni Ani, ten nie wysłany, jest dla mnie
tym bardziej cenny, nawet go nie czytałam.
Oprócz niego znalazłam ponad sto
trzydzieści jej listów do niego, bo Bernard
od czasu do czasu przekazywał je Ani „do
depozytu”. W każdym liście jego i w każdym
jej były niezliczone słowa o ich miłości,
tęsknocie, oczekiwaniu na spotkanie. Leo,
ta straszna wojna ich rozdzieliła
fizycznie, ale nie pokonała ich miłości.
Jeśli on już jednak nie żyje, to być może
znów są razem …
Spojrzała na mnie, a ja na nią, czekając,
czy rozwinie jeszcze ten wątek. Zawahała
się i za chwilę dodała:
-Tak, Leo, coś się ze mną dzieje. Już od
jakiegoś czasu myślę o tym, że Ania jest w
niebie. Jeśli jest niebo – tak dodaję
sobie, ale już nie myślę, że to bzdura.
Myślę, że nie wiem, jak jest, ale też, że
to może być prawda. A nawet chcę, żeby to
była prawda, bo wtedy jej śmierć nie byłaby
bezsensowna. Może ta śmierć miałaby jakiś
sens i także miałaby sens twoja i moja
modlitwa za jej duszę.
Przerwała, a ja oddałem jej pakiecik z tymi
listami. Podziękowała i poprosiła:
-Pomódlmy się za nią, za jej duszę, za
duszę mojej ukochanej siostry. Pomódlmy się
za dusze wszystkich naszych zmarłych, moich
i twoich. Naucz mnie, Leo, modlić się do
Boga, który istnieje. Spróbuję się tego
nauczyć, jeśli mi pomożesz, tutaj i teraz,
skąd widzę przez okno krzyż na tamtym
kościele.
Uklękłyśmy przy oknie, skąd było widać
ponad drzewami górny fragment fasady i
krzyże na kościele sióstr Wizytek w
Warszawie. Modliłyśmy się razem przez kilka
minut. Widziałam, że Eliza bardzo głęboko
to przeżywała. Trwała potem jeszcze kilka
chwil w takiej pozycji, klęcząc przy samym
oknie, zza którego dochodził gwar ulicy.
Podniosła w końcu na mnie swoje oczy i
zobaczyłam łzy, spływające po twarzy:
-Nie jestem szczęśliwa, Leo. Nie jestem i
być może nigdy nie będę. Dręczy mnie to, że
jej nie zatrzymałam. Pozwoliłam wtedy jej
odejść. Pozwoliłam zniszczyć w tamtym
piekielnym ogniu tak cudowną osobę i tak
wspaniałą miłość. Żaden mężczyzna mnie nie
uszczęśliwi, póki ja nie będę chciała mu
dać szczęścia. Tak jak Anna, która pragnęła
ponad wszystko, ponad swoje życie, dać
szczęście Bernardowi, a on jej. To było
niezwykłe uczucie, niebiańskie, boskie,
nadprzyrodzone. Nigdy tej nauki nie
zapomnę. Dziękuję ci, że nauczyłaś mnie
modlić się za nią. Znów umiem, tak jak w
dzieciństwie z moją mamusią. Jeśli
przeżyję, to będę się codziennie za nie
modlić.
Wreszcie pożegnałyśmy się i ona wyszła z
pokoju, by spotkać się ze swoim oficerem.
Miałam wtedy jakieś niejasne
przeświadczenie, że jeszcze kiedyś się
spotkamy.
Tego samego wieczoru wsiadłam do nocnego
pociągu i udałam się w podróż powrotną do
Lwowa, jeszcze w charakterze Anny Lisy
Steiner.
[Pożegnanie z Elizą - chwilowe pożegnanie z moją powieścią na Beju]
Komentarze (15)
Green_Green
Oczywiście, że będzie ciąg dalszy. Już go piszę, ale
nie jestem pewien, czy jest dobrze napisane, więc boję
się publikować.
Dziękuję za wizytę, czytanie i komentarz.
Pozdrawiam.
Zakończenie dobre, tak jakby miał być ciąg dalszy :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Waldi
Dziękuję :)
plus dziś dałem .. wczoraj mi umknął ..
i za to ciebie lubię ..
Waldi
To nie jest koniec powieści, jest to przerwa w jej
publikacji w tym momencie akcji (październik 1943
roku). Początkowy mój zamiar był taki, że akcja
powieści będzie się toczyć do początku lat 2000-nych.
Świadczy o tym odcinek opublikowany tutaj:
http://wiersze.kobieta.pl/wiersze/wspomnienia-zostawia
m-wam-odc-473802
a zwłaszcza to, co przekazała nam Maria w „Prologu”:
„przyjmijcie ode mnie te moje proste słowa, te moje
wspomnienia, które zostawiam wam. Zapisywałam je przez
ponad osiemdziesiąt lat.”
Mówiąc szczerze przy obecnym odcinku 53 zwątpiłem
trochę, czy mi się uda taki zamiar zrealizować.
Dlatego doszedłem do wniosku, że muszę się zatrzymać i
przemyśleć, jak to powinno dalej wyglądać.
Pięknie dziękuję za wizytę, czytanie i komentarz.
Serdecznie pozdrawiam.
Krzysztofie dziękuję ...
a teraz co do Twojej powieści powiem tak .. szkoda
..że to już jest koniec ..kawał historii przekazałeś
nam sercem .. ale widzę .. jak odpoczniesz .. to
..zaczniesz nas karmić dalszymi opowieściami pięknej
powieści ... więc czekam na cdn ..
i dziękuję Ci za wkład pracy jaki w tą powieść
włożyłeś ..
Promień Słońca
Amor
Baba Jaga
Może kiedyś znów opublikuję tutaj jakąś część dalszego
ciągu powieści. Na razie jestem zmęczony, muszę się
zatrzymać i zastanowić. Mam w głowie zarys dalszych
losów głównych bohaterów, ale to za mało.
Dziękuję Państwu za wszystkie wizyty, czytanie i
komentowanie. Dziękuję za miłe słowa i serdecznie
pozdrawiam.
Szkoda,że to już pożegnanie.Pozdrawiam:)
Dziękuję Ci, szczerze Ci dziękuje, że ze wzruszeniem i
łzami w oczach, tak jak teraz mogłem przeczytać te
ludzkie losy i poznać ten sposób wyjątkowych ludzi,
którzy za pewne są już w niebie.
errata - odcinki
Wszystkie odcini, na duze TAK.
Wszystkie przeczytalam, chociaz, nie komentowalam.
Serdecznie pozdrawiam.
Madame Motylek
Anna
"Gdzie będzie można przeczytać i kiedy?"
Będę pisał na pewno, natomiast raczej nie będę
publikował. Proszę wybaczyć, ale nie daję rady, przede
wszystkim czasowo. Obawiam się, że pisanie kolejnych
odcinków w taki sposób (trochę w pośpiechu) powoduje
obniżenie poziomu literackiego, do czego nie chciałbym
dopuścić. Będę (być może) ponownie publikował po
napisaniu naprawdę większej porcji następnych odcinków
lub nawet całości.
Dziękuję za wszystkie wizyty,
czytanie i komentowanie. Pozdrawiam.
Jak to pożegnanie?
A co z dalszym ciągiem? Gdzie będzie
można przeczytać i kiedy?
Jestem niepocieszona:(
na szczęście to dobre zakończenie. Żałuję, że to już
koniec.