Późnym Wieczorem...
Leżąc na boku późną już porą,
Myśli wieczorne za mnie się biorą…
Ty mi je kradniesz, wołasz milczeniem,
Które jest dla mnie sennym wspomnieniem.
Leżąc tak ciągle w ciszę wsłuchany,
Słucham jak człowiek nie
wysłuchany…
Widzę Cię obok w pustkę wpatrzony,
Tak jak narkoman uzależniony!!!
Leżąc samotnie w senność ubrany,
Szepczę do Ciebie nie pokochany.
Wołając Ciebie, ciszą stłumiony,
Leżę w miłości osamotniony…
I słucham tej ciszy, która
nieznana…
Moja najmilsza i ukochana!!
I czuję samotność, którą znużony…
Tobą związany, nienasycony!
Leżąc bezwonnie w miłość ubrany,
Mówię do Ciebie nie wysłuchany…
Głos odejmuje hałas milczenia!
Konam z tęsknoty i z zapomnienia…
Leżąc w objęciu grzesznej ciemności,
Prawie nie widzę swej samotności.
Czuję jej dotyk na mym ramieniu,
Który odwrotny memu pragnieniu…
Patrząc na pustkę, słyszę wołanie,
Które mnie prosi: „Przytul
Kochanie…”.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.