Pragnienie
Usłysz me pragnienie zwiąż je w spójne
marzenie
Kiedy tylko wstanie słońce obdaruj mnie
swym gorącem kiedy zaś zapadnie zmrok... po
prostu przytul mnie i obdaruj
najzwyklejszym uśmiechem...
Co rozumiem przez pragnienie? To pytanie
nie pojęte. Lecz zadaję je tu sobie.. może
uda i odpowiem i się stanie wszystko jasne
co tez chodzi po mej głowie. Na początek
założenia; w mojej głowie tylko Ty
nieprzerwanie jedna myśl lecz skłamałbym
gdybym rzekł że rozpychasz się kosztem
innych wiedz. Chociaż mieścisz się w mej
głowie źródłem sięgasz w serca tonie. Jeśli
zdarzy mi zapomnieć w net odrośniesz i
zapłoniesz jeszcze mocniej żywym ogniem
który suszy moją głowę wywołując me
pragnienia ku Twej własnej osobie.
Nie mogę ścierpieć, nie mogę znieść, jak Ty
do niego uśmiechasz się gdy ja tak mocno
zabiegałem o jeden mały gest, o cień uwagi
Twej... a On się czuje tak swobodnie,
biorąc Ciebie w swoje ręce, wywołując przy
tym me pragnienie... gdy zaś ja wyciągam
swoje Ty się cofasz i ogarnia Ciebie
dreszcz... który bardzo zmienić chcę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.