Prawda
Prawdę ubrać w słowa,
to ducha tchnąć w atrament.
Na rozstajach myśli.
Wokół kłamstwo,
kłamstwo, kłamstwo.
W duchu z Bogiem połączony,
prawdy i miłości plony,
ze światem w kłamstwie,
trwoga, złuda, zgony.
Złego pierwsze słowa,
to, nie i chciej ,
a senna zmora w ucho szepce
miej, miej, miej.
Czy potrzebne czy nie,
ale ma inny,
więc ja czemu nie?.
I złapanyś w sidła,
więcej, więcej, więcej.
Początek końca i lawina chcenia,
i sidła rachunków i sidła płacenia.
Długi umarłych sprzedają, kupują,
to jest dziś „wartość”,
tym się dziś zajmują.
Firmy, urzędy co pożal się Boże,
jak nie dasz łapówki, nikt nie pomoże.
Państwo przegniłe, prawa bezprawne,
z pitami, nipami diabelskie szkaradne.
Porównać by trzeba czym głowa zajęta,
od świtu do nocy mamona przeklęta.
I miłość zanika i serce twardnieje,
i Bóg coraz dalej i człowiek marnieje.
Lekarz miast leczyć śmierć dziś zadaje,
błąd w sztuce orzeka i morduje dalej.
Zdrowie towarem według części nacji,
i ból i rozpacz bez najmniejszej racji.
Prawdy realia takie właśnie mamy,
miłość otwiera, zło zamyka bramy,
do Boga , miłości i wszelkich
błogosławieństw,
do prawdy i zdrowia i ciszy i zbawień.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.