(promienisty dzień)
promienisty dzień zostawiłam za sobą. puls
w tętnicach podnosi
ręce do góry-rozbłyski chłodnej szyi kurczą
się. moje zaróżowione
policzki rozstawiają noc po kątach. na
skraju łóżka zwieszasz
całodniowe oczekiwanie. twoja umęczona
skóra (żmudne zmagania
z tęsknotą-astronautką robią swoje) osuwa
się w ostry zarys miednicy.
rozżarzeni do czerwoności rozczesujemy
nasze prywatne galaktyki.
dotyk zwilżonej językiem sukienki dosładza
wgłębienia między udami.
późne odprężenia lepią się do okien. za
wcześnie na odpokutowanie. ty-
wciśnięty w gardło niedokończony sen.
widok na ciebie zaaplikował czerwiec w
niesamowicie wygięte plecy.
w lipcu spoważnieję. wiśniowe drzewa wciąż
tworzą romantyczne historie.
Komentarze (3)
ciekawa forma przeczytałem z zaciekawieniem...brawo...
potrafisz wciągnc czytelnika...rozmarzyc....pozdrawiam
Ja również w lipcu spoważnieję ;) obiecuje sobie to od
kilku lat... wiersz ciekawy w swojej formie,pozdrawiam
:)