Proza czy poezja...?
Urodzilam sie za pozno
-moje wiersze to zdradzily...
staram sie je zmienic-na prozno,
rymy za bogato w nich obrodzily...
Moje strofy przeistoczyc sie nie daja,
kresle, poprawiam,ale rymy
mocno sie trzymaja....
Chca byc przez wszystkich zrozumiale,
rym przeprasza-tylko tak umialem...
Zloszcze sie czasem na wiersze,
czy rymy w nich musza byc najwazniejsze?
Przeciez mysl gleboka w nich zawarta,
jasna i otwarta ma byc-jak karta...
Moje rymy placza,
gdy mowia o zolnierzu-tulaczu,
Pelne sa zawodzenia,
gdy w kochaniu milosci nie ma...
Szczescia sie dziela polowa,
gdy kochac zaczynaja na nowo,
pelno w nich cichego zdumienia,
gdy nie znajduja zrozumienia...
Za pozno sie urodzilam,
ale mysle- niewiele sobie
zaszkodzilam...
W tamtych czasach-w jasny ranek
czasem tez proza mowil kochanek...
O milosci,niewiernosci, o zazdrosci...
To dlaczego nie mam opowiadac rymami
o wszystkim,co boli, co cieszy i rani?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.