Prozaiczność liryki II
a żeby tak raz móc
przeniknąć nieprzeniknione,
dotknąć nieistniejącego,
tak już wszystko zostało stworzone,
że ramy ograniczeń
w definicji świata się zawierają.
Nałożona klatka na widnokrąg
zawsze oddziela sny od jawy.
Czasami chciałbym, i tutaj przystaje,
opieram się o znak zapytania,
który kwituje wszystkie moje niewiadome
parsknięciem,
tak jakby nie chciało mu się stać zawsze na
końcu i dźwigać cały ciężar słów duszy.
Myślisz pewnie wariat i kurtyna opada,
kurz unosi się po sali wirując w tangu.
Przypominam sobie wtedy Twoją twarz,
wlewam Cię do szklanego naczynia,
ostrożnie,
żeby nie przedobrzyć
i niczym felczer odmierzam delikatnie
szklanke po szklance,
nasycam swoje pragnienia.
I mogę nareszcie przeniknąć
nieprzeniknione, i kilometry są jakieś
małe, biegną do mnie, skracają dystans
między niebem a ziemią
Gdy mnie zobaczyłaś pomyślałaś pewnie,
że spotkałaś szczęście,
niestety to byłem tylko ja.
Obdarty z uroku, poczucia humoru
i tych moich oczu stoję przed Tobą,
nie jako człowiek, ani byt żyjący,
lecz niczym strumień obmywam Ci nogi byś
mogła zaznać rozkoszy bliskości...
Komentarze (1)
To tylko Ty?
hm... a może Aż?
Jakie ładne sformułowanie "byś mogła zaznać rozkoszy
bliskości..."