Przebudzenie
Dokąd płyniesz falo pragnień i tęsknoty
tam przecież już byłam i nikt nie
otwierał
płonące zmysły oświetlały drogę
świadkiem będąc tego jak umieram
Na samo dno piekieł rzucona niemocą
popiołem umęczeń nacierałam skronie
pieszczona bólem tulona rozpaczą
pod pręgierzem cierpienia ogrzewałam
dłonie
Noc ciemna i głucha a świt nie
nadchodził
zgrzytały kłamstwa kołysane wiatrem
strach po pokojach łańcuchami dzwonił
raz po raz zaglądając w oczy
puste...martwe
I nagle ucichło
potem pojaśniało
podniosłam powieki
nade mną stał Anioł
Komentarze (5)
przesliczny rytmiczny wiersz..ładne metafory i
symbolika
dobrze oddany klimat w tym wierszu, po straszliwej
ciemności w końcu pojaśniało i niech tak pozostanie.
I mnie wiersz ten bardzo poruszył... "i nagle
ucichło.." piękny.
Bardzo poruszajacy wiersz. Metaforyka piekna "Na samo
dno piekieł rzucona niemocą popiołem umęczeń
nacierałam skronie". Gratuluje
I ja to przeżyłam na jawie nie we śnie, szkoda że się
z tego nie zbudziłam wcześniej. Anioła nie było i do
dziś go nie ma, ale pod nogami jest ubita ziemia.
Bardzo ujmujący głęboką treścią wiersz . Takie
myślenie ma wielu , ale ty jeszcze masz talent i
pięknie to przelałaś na papier dla nas.