Przebudzenie
Budzisz się – scałowuję Twój
uśmiech
I oczy wciąż lekko zamglone;
Spoglądasz,
Wzrokiem wodzisz…
Jestem – naga na krawędzi łóżka,
Figlarna,
Z twarzą podpartą dłońmi,
Śladem wczorajszej pomadki,
Przygryzioną wargą…
A firankę wiatr rozwiewa wiosenny.
Zadrżałam,
Oczekując aż pierwszy,
Najdelikatniejszy z promieni słońca,
Rozbłyśnie na mych ramionach,
Kusząc Cię,
Zachęcając do patrzenia i niżej
I dłużej…
Pochylasz się, tak blisko,
Że rzęsami muskasz piegi na mym nosie;
Znika świat i poranek traci na
znaczeniu.
Każdej nocy zasypiam po to jedynie,
By budzić się przy Tobie –
Inaczej, w ogóle żal byłoby spać…
Komentarze (1)
Romantyczny ,wesoły ,pozdrawiam