Przebudzenie
Twarz zmęczona, pochylona nad obrusem
spogląda w dal z nadzieją.
Szuka sensu losu, wagi życia,
pośród wydarzeń spadających na wątłe
ramiona
i tak już spracowane ponad miarę.
Wzrok przebija się przez gąszcz
niepotrzebnych już zabawek,
w pośpiechu zostawionych przez beztroskę,
ścielącą podłogę nieładem, plamiącym
cieniami
dywan zbladły w spojrzeniach Miesiąca.
Potyka się o stertę rachunków, recept,
wydatków.
Zaczyna wspinać się po półkach regału,
niczym
alpinista, który po raz kolejny pokonuje
granicę
ludzkich możliwości tylko po to, by głód
pasji zaspokoić.
Dostrzega postać, niezmiernie utrudzoną,
smutną cierpiącą,
z wychudłymi barkami, rozpiętymi niczym
skrzydła ramionami,
rozpostartą nad przestrzenią pokoju,
niezmierzoną doliną ludzkich losów.
Przebite gwoździami ramiona, otwarte jak
ręce Ojca,
z utęsknieniem czekają, by do serca
przytulić.
Spojrzenie zamiera. Oczy zastygły w
bezruchu.
Twarz zanurzona w ciszy, skupiona nad czymś
niewytłumaczalnym,
wyrywa ziarnka czasu z klepsydry
przemijania, by prawdę zrozumieć.
Od wieczności chwilę ratuje brzęk klamki,
tupot małych stóp, grymas wybudzenia.
Twarz zbyt szybko do życia wrócona szuka
pospiesznie zbłąkanej pociechy.
Smukłe ramiona do dziecka wyciąga. Słodkim
ciężarem przytłacza ciało
trudem przygarbione. Znika w ciemności.
Wraca po chwili drzwi zamykając.
Klamka zapadła, jak grot ołówka nad kolejną
załatwioną sprawą,
na długiej liście codziennych sprawunków.
Już znów chce się pochylić nad stołu
obrusem, lecz pamięć o Nim zamiar
powstrzymała.
Podeszła do półki, gdzie wzrok przed chwilą
chadzał. Z trudem bezsilności wyciągnęła
ręce.
Palce Go wyczuły, jakby podświadomie.
Splotły się mocno przy krzyża podstawie.
Podniosła sylwetkę patrząc na cierpienie
twarz deformujące wysiłkiem konania.
Łza spadła z policzka dywan nasączając -
uświęciła pole codziennych potyczek.
Spojrzeniem iskrzącym namaściła postać,
kawałkiem szmatki kurz z niej
wycierając.
Drżący pocałunek złożyła na twarzy. Po
krótkiej chwili na miejsce odstawiła.
Usiadła przy stole. Twarz zmęczona, lecz z
nadzieją,
w strugach łez, lecz z tajemniczym
uśmiechem,
zwiastującym coś niecodziennego,
nadzwyczajnego.
Niezwykłość uśmiechu skierowana ku światu,
życiu, nieznanemu,
czemuś co nadejdzie, a może jest
niechciane.
Twarz Florentiny z portretu Mistrza,
której tajemnicy nikt nie rozwikła.
Komentarze (1)
niesamowite widzenie Obrazy przykuwają uwagę łowiąc
szczegóły wiersz jest natchniony Napisany z talentem
Wyrazy uznania Duży plus