Przebudzenie
Obudziłaś mnie ze snu koszmarnego.
Twoje dłonie wydarły moje serce,
ze szponów upiora pokonanego.
I w końcu świeci słońce.
Czarne chmury znikają
na horyzoncie tęcza marzeń.
Myśli jak pąki rozkwitają.
Płonie wolno oczyszczający ogień.
Odradza się życie z popiołu.
Popękana skorupa, tam gdzie serce było
zaczyna bić pomału,
coraz mocniej, chociaż nadal nieśmiało.
Już nie boję się spoglądać
wpółotwartymi oczami.
Zaczynam jak powietrza łaknąć
Szczęścia między Nami.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.