Przed chwilą w Okonku wyła syrena
Ciekawe, jakie nieszczęście zwiastowała tym razem
Nie cierpię wycia miastowej syreny!
Zaraz do garła podchodzi mi serce.
Boję się wtedy, gdy Ciebie nie widzę
-a tylko chcę tego, niczego więcej!
Sześć razy wyje, czasem dwanaście.
Pożar, wypadek? Wolę nie wiedzieć.
Zaraz mam w głowie zdań set tysięcy
Które muszę Ci jeszcze powiedzieć!
Gdy wyć nie przestaję kolejno widzę:
Tak, jak w albumie, z Tobą wspomnienia
I bać się zaczynam, że więcej nie
będzie;
Prócz ostatniego: "pa, do widzenia"...
"Panikarz! Histeryk!"- i tyle o mnie.
Płaczliwa pętla zaciska mi szyję...
"Nieważne Paulinko, co by się działo
-niech lepiej po prostu ona nie wyje"
Komentarze (9)
Podoba mi się, jest w nim wielość interpretacji
strachu o kogoś bliskiego, zależna od tego komu
przypiszemy ostatnie słowa wiersza. Ja odczytuję je
jako zwrócenie się matki do córki, jako wyraz
macierzyńskich lęków i prośbę do losu o opiekę.
Pozdrawiam :)
pewnie, że niech nie wyje, ale jak już wyje, to trzeba
się modlić, za tych których nieszczęście spotyka, to
ważne...
dobry tekst :-)
Dobry wiersz.
Znam to uczucie...nie lubię, gdy w mieście wyje
syrena...zawsze wtedy czekam, czy nie zadzwoni
telefon...jak do tej pory mi się upiekło.
Pozdrawiam:)
Bardzo normalne mysli opisane/dobrze oddana troska o
kogos bliskiego/pomyslowo/ jak dla mnie naprawde Dobry
wiersz/
Oddajesz uczucie wielu ludzi. Nie ma tak dobrze...
Pozdrawiam.
Oj!!wierzę bo mnie też ciarki przechodzą jak słyszę
wycie syren....pozdrawiam;)
"Nie cierpię wycia miastowej syreny!" - ja też. Bardzo
ładny wiersz. Cieplutko pozdrawiam
Myślę,że wielu z nas "usztywnia" wycie syreny.
Wiersz spełniony klimatycznie.
Rozumiem peelkę. Strach o bliskich jest wielki -
szczególnie jeśli są poza domem, w trasie.