Przed siebie
Jeszcze wraz z echem wysłuchuję ciszy
odbicie dnia skrzętnie skrywam w szafie,
żebraczy los nakazuje ruszyć
tam gdzie innego świata nie zobaczę.
Gestem rozpaczy pochwycone ramię
z nikąd oparcia, otchłań chwyta dłonie
i płonie żarem nienawistna trauma
pochyla w dół pobielałe skronie.
I tak jak wczoraj malowne światy
ranią barwami zmęczone spojrzenie,
szukam nadziei gdzie dolina głuszy,
gdzie pustka prosto w oczy me się
śmieje.
Ostatnim gestem włos usunę z czoła,
w uśmiech ubiorę upadłe pragnienia
i wejdę w nicość kiedy mnie zawoła
wieczność jak życie, krnąbrna i szalona.
Komentarze (2)
Nadzieja pomaga w poszukiwaniu lepszego jutra...
Ciągle dążymy do krainy szczęścia tylko czy wystarczy
nam sił i czasu?...
To piękny wiersz - pełen melancholii...I wciąż nadziei
szukamy czasem z nadzieją, czasem bez niej zupełnie...
ale warto jednak wierzyć...