Przedmioty martwe ( Zapaść 2)
Przedmioty martwe ( Zapaść 2)
Wleczenie znów
Niepotrzebnie wypiłem tą kawę
Chciałbym cofnąć czas
Znów widzę błądzące po kątach cienie
Znów porywają mnie wsteczne prądy
a patriarchowie poranków okazują pogardę
Wczorajszy sen skonał ostatecznie w tej
chwili
Jestem przekonany że Aldebaran właśnie
teraz
stracił swego satelitę i przyjaciela
a moi wyznawcy odwracają się ode mnie ze
wstrętem
Przyleciały pszczoły sadystki i łabędzie by
potrącać obojętnie
Nie ma potrzeby bym żył Ale coś chce żyć i
żyje i będzie się wlokło
to moje - nie moje życie, przez tamy i rysy
na murach
przewalało przez fosy i progi
i czeluście kobiecych sakramentów
okrutnie na oślep w rozpaczy
aż odnowi mnie tęcza i wiatr zabije
Jestem tym Bogiem gnijącym i tym ciałem
zarażonym
w swej rozkoszy syfilisem Tym pięknym
wrakiem
Rękami i nogami rozrzuconymi przez
wybuch
I wlokę się i wloką mnie - o to jest to -
to już orgazm
Zniweczenie niezupełne
Jestem światem który mnie wlecze Jestem
wleczonym
Od dawna już nie umiem pozbierać tych
kamyków z dna
by mieć w garści coś więcej niż tylko
powietrze
Nie umiem wam powiedzieć kim jestem
wznieść siebie od dołu do góry
I nie chcę się niczego nauczyć od pająków
oprócz jednego z nich
- pająka poezji
Może tylko na razie tak jest
Bo poczułem tego lata nieuniknioną ścianę
przez którą trzeba przejść - to jest
Przezwyciężenie
Nie ma już więcej czasu na
przygotowania,
na rozmyślania i koncentracje przed
biegiem
Trzeba wejść niegotowym w wir
niewiadomych zdarzeń
własnego szaleństwa
Z tyłu za mną też są druty i zasieki, też
jest ściana,
może jeszcze gorsza, która się wzniosła,
którą sam wzniosłem, poprzez nią
sam siebie popycham ku temu przebiciu
się
Pić jeść kochać się na różne nieznane
sposoby
Trzeba w ten czas wejść będąc wleczonym
Ale to ja się wlokę popycham Ale to ja nie
chcę już myśleć
To ja jestem bliski gwałtu To ja nie mogę
usiedzieć w miejscu
Ludzi wokół szukam Wiatru Słońca Wody
molestuję Się narzucam
Muszę złożyć daninę latu Daninę z krwi
Teraz
Zanurkować zniknąć w kniei w knajpie w
zewnętrzności
"Ja żyję latem" - ujęła to Andżelika
Wśród przyjaciół kłócić się
Wśród wrogów szukać przyjaciół
Wśród zabójstw kochać
Najpierw zaryczeć, zużyć siebie,
wytarzać się w błocie, robić takie rzeczy,
takie numery,
że na żal nas już nie będzie stać, tak
poczujemy ich bezsens
- Koniec, Dość, Nigdy !
A potem potem..
Może potem jest wyjście na drugi brzeg
spokoju
Zgodności Pogardy śmierci Zdrowia Ciągłej
gotowości
Nowej równowagi po Przezwyciężeniu
Po wyjściu lub wypełznięciu na szeroką
równinę
na tych parę cennych chwil poza
strachem,
w objęcia dziewic, a potem potem..
Potem znów w objęcia nowego strachu :)
Komentarze (3)
Dobre, naprawde dobre gdyby nie Wojaczek, mówiłbym ci
boże... pozdrów muzy:)
dobry ciągniecie ten stan dobrze odkryty szuka się
przyjaciela a gdy nie ma tworzą się własne do końca
pragnienia Rozbijanie klatki lęków + Pozdrowienia
http://www.youtube.com/watch?v=ix96reRSsGg
"na tych parę cennych chwil poza
strachem"...świetliste tarcze..wirujące w
słońcu...krążące w mistycznym
asonansie...zwrot...upadek...obudzona chwila poza
strachem...poza nienawiścią i bólem
/nie/istnienai.....i co ja mam ci napisac...dziękuję
za oryginalne komentarze pod moimi wierszami...bardzo
je doceniam...dziękuje za słowa które przekazujesz w
swoich tekstach...fajnie ,ze jestes...i bąðź jaki
bądź...wiesz ze ja bardzo lubie Twoje
pisanie...pozdrawiam