przegrani
snują się po ulicach
kroczą obok nas
niezauważalni wygnańcy
pozbawieni wszystkiego
nawet cienia
codziennie w ich szeregi
wkraczają nowi rekruci
przeszli straszną próbę
pozbawieni egzystencjalnego
bytu swego
przemierzają kilometry
bezszelestnie kroczą po chodniku
są ponad nim
ponad wszystkim
ponad nami
zaglądają przez okna
do domów
przystani nie mają
banici szukają
spokoju swych sumień
patrzą na rzeczy
tak znajome
ten obraz wiszący na gwoździu
kanapa dwudziestoletnia
i ten jakże drogi sercu
stół - miejsce rodzinnych spotkań
te ściany
świadkowie morza łeż
bezgranicznych radości
schronienie
zapomniani kryją twarz w swych
dłoniach nieistniejących
płaczą zawieszeni
w przestrzeni jeszcze nie odeszli
a już zapomniani
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.