Przepaść
Skały.
Wszędzie dookoła.
Ogromne skaliste góry co rusz poprzecinane
głębokimi czeluściami przepaści.
Ciemna postać na skraju jednego z tych
bezdennych dołów.
To kobieta.
Jej czarne włosy rozwiane przez silne
podmuchy.
Blada twarz smagana wiatrem.
Ciemne oczy utkwione gdzieś w dali.
Wąskie usta mocno zaciśnięte, nie chcące
więcej uronić ani jednego słowa.
Ręce opuszczone wzdłuż boków, poddające się
czasem silniejszym podmuchom wiatru.
Wyprostowana i dumna sylwetka.
A jednak przygniatana ciężarem win.
Ramiona podniesione w górę.
A nad nimi...
Czarne skrzydła.
To anioł śmierci.
Zepchnięty w otchłań za grzechy.
Przed wiekami bezpowrotnie wygnany z Raju.
Krok do przodu.
Drobne kamyczki spadają w ciemna przepaść.
W jej dłoni błyska lśniące ostrze noża.
Po chwili skapujące na zimna skałę krople
łez.
A potem widok powoli rozcinanej skóry na
nadgarstku.
Ostrze noża pokryte świeżą krwią.
Skała skropiona ciemnym, gęstym płynem.
Stróżka krwi wolno spływająca po szcupłym
nadgarstku.
Kap. Kap. Kap.
Kolejne flegmatyczne cięcie nożem.
I następne.
Następne.
Następne.
Blade ciało rozorane delikatnym ostrzem.
Wyraziste pulsujące żyły.
Nagłe zderzenie dwóch odrębnych światów.
Świetlistego, lekkiego ostrza, i zimnej,
twardej skały.
Dźwięk upadku.
Zdziwione spojrzenie.
A potem obojętność w ciemnych oczach.
Kap. Kap. Kap.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.