Przepaść
Przepaść
Jak smutno, jak źle,
Jak przykro mi jest,
tak wciąż obojętnie- przechodzić obok
Cię.
I byłoby tak wspaniale,
I byłoby tak słonecznie,
gdyby nie spojrzenie- Twoje tak
niestateczne.
Twoje słowa tak czułe,
Twój dotyk tak ciepły,
Twoje zapewnienia i
Twoje odpowiedzi.
I wydarzyło się tak wiele-
a tak naprawdę nic,
I potoczyło się tak szybko i
wolno karzesz mi iść.
I nie widzę przyszłości,
tylko wczorajszy dzień.
I kiedy to wszystko mija-
a mija co dnia
-czuje niedosyt i smutek,
czuje wielki żal.
I kiedy się budzę- a budzę co świt,
nie widzę światła lecz szarość dnia.
I kiedy zasypiam-
zasypiam nie ja-
lecz ciało zmęczone -to ono każe mi
spać.
A zasypiając i śniąc- powtarza się
dzień.
Ten którego tak pragnę-
ten o którym zapomnieć chcę.
I to wszystko tak boli, karze mi śnić.
I ja tak zmęczona –muszę z tym
żyć.
Lecz może przyjdzie taki dzień-
Dzień zapomnienia odrodzi się.
Lecz może przyjdzie taka noc-
Noc nadziei przyśni się.
- żyjąc umieram co dnia,
oddychając- wciąż brak mi tchu.
Myśli choć nie chcę- są
Uczucie nie mija- choć blednie.
A ja ze łzami stawiam krok, krok w nieznaną
przestrzeń.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.