Przepraszam...
Za blaskiem uśmiechu
smutek łez się kryje.
Chciałabym, by był to zły sen tylko,
a nie życie prawdziwe...
Słowa jak brzytwa ostre,
kiedyś rozcięły moje gardło...
Padając przebiły duszę Twą,
raniły Twoje serce, ciało...
Wiem... Żadne słowa nie cofną czasu...
Nie przygryzą języka...
Nie wstrzymają oddechu,
który na świat je wydał...
Nie powstrzymają ich ostrza przed cięciem,
przed kolejnym zranieniem...
Wiem... Nie ma takich słów...
Nie zniknie wieczna skaza mojej duszy...
Chcę zapaść się pod ziemię!
Głęboko jak najgłębiej...!
Ze wstydu, z żalu
do samej siebie...
Ze strachu... Bo stojąc pod
zamkniętą Twego serca bramą,
boję się, że nigdy już
nie otworzysz jej wrót przede mną..
Chciałabym móc cofnąć się i wszystko
naprawić,
a gdyby ceną za to miało być
moje życie- umarłabym.
Lecz przynajmniej nie straciłabym Ciebie...
Otulałabym Ciebie ciepłem skrzydeł,
byłabym letnim na Twej twarzy wiatru
powiewem...
Byłabym blaskiem słońca i zapachem
kwiatów...
Dbałabym byś był szczęśliwy... Nigdy Ciebie
nie raniąc...
Przepraszam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.