Przycisk do papieru
Na słomianym stole w pełnym słońcu,
obok kolorowych karteczek z otyłymi
hybrydami,
nietkniętego wiecznego pióra,
zatwardziałych zeszytów zapisanych
nazwiskami,
na które czeka gumka myszka,
podbarwionych zdjęć żony i
córki przerośniętych nad krajobraz,
stoi podarunek,
zamyślony przycisk do papieru.
Naczelnik w mundurze bez zmarszczek,
odganiając muche z ogolonej skroni by jej
łaskawie nie zabić,
przygląda sie malutkiej głowie,
łapie za szczeciniaste włosy,
leciutko rozchyla usta zagladając do środka
szuka języka,
lekko potrąca, ze szparki po oku
wirując,
wypada szklana kuleczka z namalowaną
źrenicą,
wysuszona skóra obciagnięta na filar,
dotyka jak żywa,
podobnie do pożółkłego abażura z lampki
stojącej na szafce
z oczyszczonymi z mięsa kośćmi dla psa.
Kiedyś miękka tkanka,
teraz udekorowana przez córkę motylkami,
dla barwnego światła, radości tatusia.
Z otworków malutkiej głowy, unosi się
zapach fig i moreli,
to znak,
kolejna wyrocznia z wizjami skończyła jako
przycisk do papieru.
A czarnego zakonu z białą czaszeczką,
na chwilę wyparł się nawet pan tego świata.
Komentarze (1)
Z pełną świadomością i odpowiedzialnością za słowa-
jeden z najlepszych utworów, na które się tu
natknęłam. Bardzo sensualny, szczególnie w pierwszej
strofie. I połączenie profanum kości dla psa z sacrum
zapachu owoców, zdecydowanie ujęło. Pozdrawiam.