Przygnębienie
Psychoza,
często udawana poza,
człowiek udaje kim nie jest, to strach,
tylko przed czym?
Przed samym sobą,
sufit staje się podłogą,
aż w końcu idziesz ciemna drogą,
napotykasz go, samego siebie,
co mu powiesz, idź,
ale dokąd?
Tego nie wiesz,
aż w końcu słyszysz glosy ;
zrób to, idź tam
i idziesz,
ale już nie sam
z przyjacielem,
przynajmniej ci się tak zdaje,
bo jak nie masz nikogo to musisz iść dalej,
dojdziesz na pewno,
tylko dokąd?
tego nie wiesz tak od razu,
w końcu się budzisz i modlisz do obrazu.
Pytania,
tysiące pytań,
sam nie wiesz do kogo,
ale masz nadzieje że cię wysłucha
i pragnienia że je spełni,
przepraszasz za swe błędy,
za grzechy.
Wybaczenie,
prosisz o to,
czy wybaczyć raczy,
lecz sam nie wiesz, czy ty sobie byś
wybaczył
i czekasz,
na co,
na przeznaczenie,
masz wpływ na swoje życie
i nagle tracisz nadzieje,
bo tego też nie jesteś pewien.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.