przyjazd matki
trzy pokoje, sień i barokowy piec.
odbicie w meblach z mahoniu. tańczyło,
plecione cienie i twarz rozmyta w słojach.
- już tylko zdjęcia, utracony czas.
pamiętam,
dziecko ukryte pod stołem - bałem się
wiedźmy
z pierwszego piętra, dobiegające mnie
głosy.
tam lustra, a w nich roztrzaskane
dziewczynki.
garda - alicja - garda, od tatusia.
to niesamowite, jak dźwięk potrafi
przesycać.
nadal patrzą, figurki z jadeitowego
koncertu,
kryształy ze złą energią i kwiatowe
filiżanki,
zasiedziałe od kurzu. miejsca ich
spoczynku.
zawisłem w czekaniu, pomiędzy prętami
bramy.
utrzymując ciało w kociej gotowości do
skoku
z urwiska, już tylko widok na strefę reno.
na wiejskiej drodze kwitła Medea,
co drugi piątek miesiąca.
Komentarze (3)
czekanie z refleksją wiersz bardzo ładnie
poprowadzony Dobrego roku 2010
Każdy ma jakiś utracony czas. Przykre gdy dotyczy
dziecka.Medea to dobra wróżka,takie umilają życie.
Pozdrawiam.
Przejmujący, mocny wiersz. + Pozdrawiam!