Przypadkowe spotkanie......
Poznała ciebie przypadkiem
Gdy szedłeś latem ulicą.
Poznała ciebie przypadkiem
Gdy spoglądałeś na nią ukradkiem.
W parku na ławce
Wśród miejskiej zieleni
Siedziała niewiasta
W anielskiej bieli.
Duszę miała czystą
Spojrzenie niewinne
Patrzące z uwagą
A także z powagą.
Wodziła swym wzrokiem na otoczenie
Tak od niechcenia
Zerkała na ciebie.
Ty udawałeś
Że jej nie widzisz
Lecz spogladałeś
Spod rzęs...
By się nie wstydzić.
Poznała ciebie przypadkiem
Gdy szedłeś latem ulicą.
Poznała ciebie przypadkiem
Gdy spoglądałeś na nią ukradkiem.
W kąciku jej ust był dostrzegalny
Lekki uśmieszek
Taki figlarny.
Zawsze powstawał
Gdy twój wzrok ją dopadał
I nie opuszczał...
Trwając w nadziei
Powtórzonego jutra.
Jutro nadeszło
Lecz jej nie było.
Wpatrzony w przestrzeń
Twój wzrok się minął.
Dopadł ją jednak
Jak szła ku tobie
Z tym samym uśmiechem....
W swej bieli....
Jak aniołowie.
Poznała ciebie przypadkiem
Gdy szedłeś latem ulicą.
Poznała ciebie przypadkiem
Gdy spoglądałeś na nią ukradkiem.
shanel1
Komentarze (2)
Ma ciekawość nienasycona, a myśl niedokończona, czy
będzie część 2?
bardzo ladne spotkanie^^ sliczny wiersz i wspomnienia.