przystań!
biegamy za miłością, a upiór wciąż przed
nami
pragniemy ją ugościć lecz ona nie chce
kłamać
odchodzi pędem strusim - gonimy więc co
tchu
by choć na chwilę dostać jej klejnot czuć
tuż tuż
lecz stanie już przed tobą, a obraz się
odtworzy
popatrzysz na nią srogo nie dowierzając
oczom
dlań biegłeś przecież chętny napiętnowany
dzik
gdy spogląda namiętnie nie widzisz w niej
już nic
wracamy więc przez metę na start jak
nawiedzeni
tarmosząc bransoletkę patrzymy w słońce bez
niej
(tam każdy uroczyście marzeniem niszcząc
kwiat
trenuje się w powtórce jak za młodzieńczych
lat)
biegniemy obok siebie nie patrząc lub nie
widząc
jak jeden nad drugiego zagrywa z innych
szydząc
marzenie jest niezbędne.. w rzeczywistości
(dziś!)
w oczekiwaniach kryjąc: jak i z kim
pragniesz żyć
(zastanów się nim powiesz, że kochasz.. nieroztropnie)
Komentarze (1)
Odwieczna pogoń za miłością i płynące z niej
rozczarowania...
Pozdrawiam serdecznie z podobaniem dla Twojego
wiersza.