Przystanek na (po)żądanie
jakże ja pani pożądam!
aż spojrzeć nawet nie mogę
by nie zejść wśród mych podglądań
w apokalipsie biodrowej
gdy tylko zacznę się wspinać
czarną pończochą do góry
nieokiełznana lawina
uśmierca wszystkie skrupuły
szkicując jeszcze wyraźniej
wzdłuż ud kuszące ścieżyny
które są pełne mych maźnięć
oczopląsowotopliwych
wciąż zaokrąglam pośladki
wzrokiem łapczywym bez miary
naprzód krągłości te skradłszy
na poczet lubieżnych analiz
z rozkoszą wbijam się w talię
i sunę wyżej i wyżej
dreszczem na piersiach przystaję
wśród oddechowych powiszeń
faluję z nimi jak okręt
na przemian wznoszę, opadam
nagle spytała- czy mogę?
chciałabym przejść...
...tu wysiadam
Komentarze (31)
uśmiech zostawiam...pozdrawiam :)