puste me ulice
Gdzies tam,istnieje życie...
Jedna zmarnowana miłość,jedna odzyskana
dusza,
trzynaście lat zniewolenia w obcej
skórze.
Teraz tylko wolność,lecz nie wiem,czy tego
chciałem,błądzę,szukając odpowiedzi,
mnóstwo strachu,wątpliwości,tylko jedno
jest pewne.
Nie czuję wiatru we włosach,nie mogę
szeroko otworzyć oczu,
chciałbym oddychać powietrzem,a wciąż
oddycham smogiem.
Tylko jedno pragnienie,jeden cel,
kochać pragnę!Odnależć wreszcie Cię!
Podarowałbym Ci kwiat z tęsknoty utkany,
przy Tobie uwolniłby się zapach milości w
mym sercu chowanej.
Poszlibyśmy na spacer,byłbym przed wiatrem
Twą osłoną,
parasolem w deszczu,gdy zimno,ogrzałbym Cię
moją namiętnością.
A gdy słońce by świeciło,kolejnym jego
promieniem,
kiedy zaszłoby,światłem,byś nie potykała
się o kamienie.
Zrobiłbym wiele,powiedz tylko,czego
pragniesz,
postaram się,byś była szczęsliwa,moja
ukochana!
A jeśli nie podołam,przytul i powiedz,że to
nic,że mamy siebie,
że kochasz mą duszę,a nie trofea zdobywane
dla Ciebie.
I wlaśnie to mogę Ci dać,choć może
niewiele,
duszę romantyczną i dziko pragnącą ciepła
Twego.
Serce całe ze szkła,kruche,lecz piękne,gdy
światłem je ozdobisz,
mnóstwo czółości,wierności,wszystko,co mam
w sobie.
Tylko usłysz mnie,wypełnij kolorem puste me
ulice,
przegoń samotność,co ze śmiercią w
konszachtach,chcą odebrać mi życie.
Podaruj światło,bym mógł światłem być dla
Ciebie,
podaruj uśmiech,bym podziękował
uśmiechem.
Podaruj ciepło,bym ciepłem się
odwdzięczył,
podaruj mi co zechcesz,a dam całego
siebie.
Gdzie jesteś więc?Gdzie jest życie?
Pójdę poszukać w me puste ulice...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.