R. R.
Dziś leży pod ziemią,
Nie brak mu nikogo.
Pamiętam jednak gdy kiedyś patrzył na nas
wrogo.
Urodził się dawno,
Był chudy i marny.
Włosy miał długie i kapelusz czarny.
Kochał ludzi, muzykę,
Lubił piwo, dragi
Lecz ciągle cierpiał męki, konając w
otchłani.
Gdy śpiewał na scenie,
Porywało tłumy,
Potrafił swoim głosem zabić wszelkie
dumy
Został sam, cierpiący,
Nie rozumiał tego.
A ja pytałem go wtedy "jak to jest
kolego?
Jak to jest, że ci ludzie kochają cię
szczerze
Lecz gdy księżyc wychodzi wyjesz sam jak
zwierzę?"
Od świtu aż do zmiechrzu cierpiał
i bez przerwy
Dragi i muzyka koiły mu nerwy.
Raz poszedł na detox
Nie mógł znieść zazdrości
Oczy wszystkich gapiów, on wył z
samotności
Uciekł więc przez bramę,
Niczym więzień z celi,
Wpadł do mnie zdyszany tak jak anioł w
bieli.
Prosił mnie o działkę,
Nie miałem odwagi,
Stanąć i powiedzieć "nie dam ci jej
stary."
Powiedział wtedy do mnie
"Chcę umrzeć z miłości
Daj mi złoty strzał a skonam w nicości,
To życie nie ma sensu,
Nie mam tu nikogo.
Narkotyk mnie wybawi, będzie mi osłodą,
Mam prośbę przyjacielu,
Bądź przy mojej śmierci.
Napisz o mnie wiersz i miej mnie w
pamięci.
Zaćpaj czasem za mnie,
Wypij moje zdrowie,
Pomódl się gorliwie gdy będę już w
grobie"
Tak mówiąc wbił igłę
Patrząc na mnie z żalem
A ja nieruchomy- stałem i płakałem.
Umierając patrzył na gwiazdy i niebo,
Spojrzał na mnie, powiedział "nie martw się
kolego."
Wziął głęboki oddech,
Ostatni i płytki,
Przysiągłbym widziałem jego uśmiech
szybki.
Łza mokra spłynęła po policzku jego,
Spojrzałem wówczas do góry tam wysoko- w
niebo.
Czy ktoś go może pamięta?
Oprócz mnie?
Możliwe
Czasem słyszę powiedzą, że był
nieszczęśliwy
Lecz czy śmierć ta coś dała?
Pytają mnie ludzie.
Dała spokój tej duszy,
Lecz kto to zrozumie?
dla mojego przyjaciela...
Komentarze (1)
Przepiękny wiersz! Choć nie znałam Ryśka osobiście,
sama pisałam cos o Nim. Twoje słowa wzruszają.