W Rajskim Ogrodzie Dziadków
Jest we mnie coś,
to nie daje zasnąć...
I w tobie to tkwi,
nad ranem nie daje odetchnąć.
Kiedy otwierasz oczy i robi się jasno
biegnę przez łany zbóż
jak przerażona łania, która zgubiła swą
ścieżkę do lasu.
Biegnie wśród kwadracików jasnych,
kratka za kratką jasna...
W szachownicy bloków,
we wrzawie budzącego się ze snu miasta.
Tramwaj mi uciekł,
znowu spóźnię się do pracy i krzyknę:
"cholera jasna!"
Kioskarce rzucę 40 groszy za bułkę z
ziarnami zbóż,
tych, które we śnie mijałam.
W jogurcie znajdę owoce wiśni, z których
dziadek robił mi kolczyki kiedy miałam 4
lata.
W łyku porannej kawy, której jakość daje
wiele do życzenia
odnajduje ma pamięć aromat kawy,
przysyłanej z zagranicy, którą z
ceremoniałem otwierała moja kochana
Babcia.
Piłam napój czarny wśród kwiatów bzu, nad
czereśniowym drzewem, w filiżaneczce.
Udawałam dorosłą kobietkę, a dziś wszystko
bym oddała za to, aby być dzieckiem.
Rumieńce na twarzy współgrały z
czerwonością wiśni,
które dotąd tak samo lubię...
W ogrodzie mojego Dziadka...
rosły...
Dziś tylko mogę to wszystko wspominać,
tak jak i szkice domków, i latawiec
zrobiony przez Dziadka...
Latawiec jak gołąb odleciał z czarem
wspomnień,
do gwiazd,
z którymi się kiedyś złączę…
Kolejny znak na niebie.
Dedykuję najjaśniejszym Gwiazdom na Niebie, które mnie nieustannie chronią... - kochająca Wnuczka
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.