Raskolnikow
Kiedy ją poznałem,
Wtedy jeszcze nie byłem mordercą.
Szklił się poranek, wiśnie ust całowały
niebo,
Czerwone pomarańcze grzmiały w locie.
Pojawiła się przyszłość otwarta poza
widnokrąg.
Ciało jej pocieszało mnie czarną nocą
–
W skręcie bólu znajdowałem jej skurcze,
Będące przedłużeniem moich i
zaspokojeniem.
Wyjechaliśmy na wycieczkę rowerową za
miasto.
Odwiedzałem ją codziennie w mieszkaniu.
Spotykaliśmy się po szkole.
Spodziewała się dziecka...
...a tymczasem przez miasto toczyło się
śledztwo w mojej sprawie,
dokonanego po pijanemu czegoś, czego nawet
nie pamiętam,
ale wiem, że wyszło ze mnie i że było
ciemne i zwierzęce.
***
A więc straciłem swe prawo do kochania
jej.
Uciekałem, ale oni mnie ścigali.
Biegłem przez góry i lasy, wąwozy, szlaki
wśród pustyni,
I ścigała mnie moja pamięć.
Wszystko, czego się dotykałem, było
przelotne:
Przelotne znajomości, przelotne pokoje,
uśmiechy.
Nad błękitnym morzem poznałem kres,
Dalej był tylko Bóg i głębina.
Chciałem by porwały mnie statki,
Ale morze wypluwało mnie na brzeg.
Postanowiłem się utopić. Zachłysnąłem się
wodą,
Nie było tlenu w wodzie. Ocean mnie nie
chciał –
Mógł mnie zabić, ale nie chciał przyjąć.
***
Czekam więc na pościg, chodzę po skwerach
I zaułkach portowych, pale opium, pisze
wiersze.
Oddalam się, odpływam, zostałem nurkiem.
Odwiedzam spelunki otwierane z rana.
Śledztwo zgubiło mój trop.
Uciekłem przed nim, ale nie przed sobą.
Jej obraz czasami przebija się z poza
mgły,
Jak znak, nagła myśl, już abstrakcja.
Komentarze (1)
wiersz cieszy oko płynna narracją Jakby moment z
kroniki Zaciekawia i wstrząsa.Czasem jesteśmy zbiegami
z przypadku kiedyś i wtedy jakby czas się zatrzymał
Bardzo dobry w treści Plus Pozdrawiam:)