Refleksje z początku XXI wieku
Na przełomie dwóch wieków żyję,
wyciągając wnioski z widowisk świata.
Przyznam, nie myślałam że będę
żyć, w tak osobliwych czasach.
Gdzieś tam, w górze zabrakło zasad,
w imię złotych pałacy, piedestałów,
gdzieś rozpadły się wzniosłe cele,
lekcje plemion w gruzy posypały.
Pośród wrzawy nie widać człowieka,
tylko widma krążą wśród stołów.
Chwieją się i znikają przedmioty,
wszystko staje się pustką, na przemiał.
Migotanie, trzepot serc zbyt słaby,
aby nie dać się dłużej upokorzyć,
kiedy wielcy losem małych się bawią
i prowadzą na ofiarę, do ołtarzy.
Ogłoszono w końcu stan gorączkowy,
oby Bóg nie zesłał swych gromów.
I poczęto doń modlić się co dnia.
Lecz czym było to uzasadnione?
Już zabrakło pulsu, oddechu,
dusza milknie, wiara umiera,
nie ma z czego upleść nadziei.
A odwaga? W kim jeszcze żyje?
A co tym powiemy, którzy po nas?
Że to wina postępu, systemu?
Przecież między bielą a czernią
istnieje miejsce na inne kolory.
Komentarze (1)
nie wiadomo czy będziemy mieli komu powiedzieć hmm