Romeo i Julia Akt drugi (Amor)
...co się ze mną dzieje, znowu się
pomyliłem. To już drugi raz dzisiaj, jak
tak dalej pójdzie to, będę musiał dopłacać
do tego interesu. Nic tylko wypatruję.
Zobaczę w tłumie blond włosy — ona, nie
ona, ona, nie ona... — chyba zwariowałem...
OMG, tym razem, wprowadził mnie w błąd
jakiś kudłacz od szarpidrutów, oczywiście
blondyn — na bank zwariowałem. Już zwracam
uwagę, nawet na te z krótkimi włosami,
przecież mogła pójść do fryzjerki. No ale z
drugiej strony, jak tam była to, mogła też
je sobie przefarbować — co ja wygaduję. A
może już tu była, gdy poszedłem po towar.
Zobaczyła, że mnie nie ma i... no właśnie i
co? Może kupiła od kogoś innego —
zapytam.
Symi! Czy była tu, taka blondynka w
żakiecie?
- Co to jest żakiecie?
Zapomnij o żakiecie, blondynka długie włosy
— była?
- Niska i gruba?
Nie, wysoka i szczupła.
- Jak ta z tego filmu o tym nagim
instynkcie? To, takiej nie było.
(Pomyślałem — wkręca mnie — musiał się
zorientować).
Wiesz, o którą mi chodzi, ta co była tu
wczoraj po lunchu. Nie miałem jej wydać z
pięćsetki — zaufałem — dzisiaj miała
donieść.
- Przepraszam, ale nie mam kompetencji
komentowania takich zachowań — nie jestem
psychiatrą. Wybuchnęli śmiechem, tylko Symi
dumny, że udał mu się żart, stał z wypiętą
piersią, jakby miano mu przypiąć medal.
Kolejne nieprzemyślane posunięcie z mojej
strony. Przecież to było do przewidzenia,
ale ja dzisiaj nie kontaktuję, a i w nocy,
też prawie nie spałem.
Gdybym wiedział, jakie ma imię, wtedy w
myślach zwracałbym się do niej po imieniu.
Zastanawiam się, jakie imię do niej pasuje
— może "Cedella" (piękna księżniczka) albo
"Mirabel" od łacińskiego słowa "mirabilis"
(cudownie piękna). Co się zemną dzieje? Czy
to sen? Nie mogę w to uwierzyć. Tęsknie za
kimś, kogo znam przelotnie od dwóch dni.
Kilka minutowych spotkań i z mojej strony
nic. Nawet nie patrzę jej w oczy. Mówię
swoje, biorę, podaję, czasami wydaję resztę
i myślę, nic tylko myślę. Cholera, myśliwy
się znalazł. Ktoś mnie woła — znowu się
zamyśliłem.
- Ej! Worek ci wypadł. E! Romeo, worek ci
wypadł!
Dzięki zamyśliłem się.
- Podnieś worek i podejdź do mnie.
Co tam?
- Zapomnij kuzynie.
Zapomnij, co?
- Zapomnij o niej. Ona, nie mówi jak my,
nie wygląda jak my, nie
myśli jak my. Chodziła do innej szkoły.
Z całym szacunkiem Symi, ale ty nigdy nie
chodziłeś do..., skąd wiesz, że jej tam nie
było? Powiedziałem to głośniej, tak żeby
inni słyszeli, miałem nadzieje, że ich to
rozbawi. Niestety, nie tym razem. Nie
spodobało się to nikomu, z jakichś przyczyn
to nie był dobry żart — może zbyt
prawdziwy. Oczywiście w takich
okolicznościach zachowałem się tak, jakby
zrobił to każdy z nich — rzuciłem kilka
niecenzuralnych słów i odszedłem
obrażony.(dalej rozmyślać o Mirabel)
Romeo, idziesz? Już nikt nie przyjdzie, po
drodze jeszcze wpadamy na piwko i bilard —
idziesz?
- Nie, jeszcze trochę postoję, muszę
odrobić za sobotę. Do jutra!
Nara!
https://www.youtube.com/watch?v=S_xH7noaqTA
Komentarze (3)
Z przyjemnością przeczytałam, szkoda że takie
krótkie...chcę jeszcze...:)) pozdrawiam :)
Dobrze się czyta. W pierwszym wersie
"ze mną" się skleiło. Miłego dnia:)
no to chłopa wzięło....