Rozdarcie
Nie chcę, żeby przyszła, lecz marzę tylko o
tym,
Ta jedna, jedyna, wybrana
Spośród całej chmary „snów
złotych”
Chciałbym znać Jej twarz, lecz ciągle się
zmienia
Jest piękna, urocza i nie do dogonienia,
Próbuję Ją złapać, lecz tchu mi brakuje,
Odrywam się od świata i ciągle
poszukuję,
Myśli są wolne i dręczą wokoło,
Ciągle wskazują, że Jej tu nie ma,
Tylko smutna, szara, przeciętna
rzeczywistość,
A kiedy się pojawia jest miło i pięknie,
Lecz krótko, żałośnie i zaraz to pęknie,
Jak zawsze kończy się szybciej niż się
zaczęło,
I pojawia się następna,
Śliczniejsza, mądrzejsza i początkowo ból
znika,
Lecz gdy i Ta okazuje się złą aurą owiana,
Powoli, powoli siada ma psychika, ból ten
jest nie do opisania,
Z kolejną miłością się podwaja, nasila i
rośnie,
A cały Jej urok bezpowrotnie pochłania,
Ta pustka, ta pustka nie do okiełznania,
Ludzie myślą - co z ciebie za
„człowiek”,
Wtedy przychodzi ta chwila namysłu –
„nic nie pomoże”,
Pytam Boga, „Kiedy to się
skończy?”
A w głębi duszy jakiś głos krzyczy –
„może to i lepiej”,
Ja z pustą nadzieją czekam na Ciebie,
Twe ciepło roztopi chłód, który chowam w
sercu,
Blask Twych oczu zatrzyma złe życie i
wskaże mi drogę,
„Gdzie jesteś?, Gdzie jesteś?,
Bo już nie mogę”,
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.