Rozkosz
Uniósł mnie delikatnie
Do góry i zajrzał głęboko
W błękitne żreniće,aż do
Dna duszy.
Zbliżył usta do moich
Ust,jeszcze ich nie
dotykał,
Rozkoszujac się tylko ich
Bliskiścią,ciepłem,zapaczem.
Wreszcie zaczął całować,
Namiętnie,gorąco,głęboko,
Aż do utraty tchu...
W jego bursztynowych
Oczach zalśniły złote ogniki...
Sprawił tak, że postradałam
Zmysły,rozpierało mnie
Napiecie,aż do bólu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.