Rozmowa z kostuchą (mroczne widmo)_
Nocą do drzwi mych, ktoś stuka
Otwieram, patrzę, stoi kostucha
Biała , koścista. W ręku kosa spora.
Zaspany pytam; "To na mnie już
pora?”
Twierdząco głową dwa razy skinęła.
Nim się odezwała , chwila minęła
„Żyłeś uczciwie choć nie za wiele
lat.
Wybierz sam jak opuścisz ten
świat.”
„ Spełnię każde twe życzenie.
Za ostatnie twoje tchnienie”
Myślę sobie ,że żartuje.
Jestem zdrowy, nie choruję
To dlaczego w wieku kwiecie.
Dokonałem już żywota na tym świecie.
Szybko zrobiłem rachunek sumienia.
Nie mam nic sobie do zarzucenia.
Życie przed oczami mi przeleciało.
Ciało dziwnie jakoś zadrżało.
Ciarki przemknęły nawet po dłoniach.
Krople potu pojawiły się na skroniach.
Nim wyboru dokonam, mam jedno pytanie.
Co się z mą duszą po śmierci stanie.
Jaką drogę obierze ona?
Czy pójdzie do nieba, czy w piekle
skona?
„Tego ja nie wiem”, rzecze mi
kostucha.
„Przyszłam wyciągnąć tylko z Ciebie
ducha”.
„A co się z Twą duszą dalej
stanie.
Dla św. Piotra zostawię to
pytanie”.
Trudny wybór lecz muszę dokonać.
Jak szybko i bez bólu na miejscu skonać.
We śnie? A może podczas seksu
uprawiania.
By przyjemność tą miałbym do
wspominania.
I gdy już wyboru dokonać chciałem.
Już sposób odejścia powiedzieć miałem.
Zadzwonił telefon , odebrała ona.
Ktoś namieszał w narodzinach i zgonach.
Dobrze, że na czas się to wyjaśniło.
Bo już całkiem kiepsko , że mną było.
Odchodząc powiedziała żebym się nie
smucił.
Ona kiedyś i tak po mnie tu wróci.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.