Rozmowa z kozą
limeryk
Kiedyś zechciałem rzec słówko kozie,
że chcę od dzisiaj żyć już z nią w
zgodzie.
Dla pewności wszelakiej
siadłem na nią okrakiem…
Szczęściem, z mosiądzu, koza nie bodzie.
autor
zetbeka
Dodano: 2024-01-19 10:25:28
Ten wiersz przeczytano 567 razy
Oddanych głosów: 6
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (12)
Witaj, nie wiem czy dotarła do Ciebie informacja, że z
dniem 15 marca 2024 nasz portal poetycki
wiersze.kobieta.pl ma być skasowany z całą jego
zawartością. Jeśli chcesz skopiować swoje wiersze, to
lepiej zrób to przed 15-tym marca.
Cała społeczność bejowa zbiera się u Patryka (amaroka)
i popiera wniosek walki o nasz wspólny dom, każdy
podsuwa własne pomysły, co można zrobić, żeby
właściciele portalu zmienili zdanie. Reprezentuje nas
oczywiście cenzor Pan Jan i to on prowadzi rozmowy na
wyższym szczeblu.
Zostawiam Ci link do ostatniej publikacji amaroka, tam
są wszystkie nasze komentarze, warto by było abyś jako
użytkownik Beja wypowiedział/a się w tej sprawie jako,
że tworzymy razem watahę, która tak łatwo się nie
poddaje.
https://wiersze.kobieta.pl/wiersze/konsultacje-spolecz
ne-sprawie-beja-591448
Anglicy stworzyli limeryk. I bardzo często w I wersie
na pozycji rymującej się dawali nazwę miejscowości.
(ale nie zawsze). My Polacy chcemy być bardziej
angielscy od anglików. Na dowód że limeryk może nie
zawierać nazwy miejscowości przytoczę klasyka gatunku
Edwarda Leara:
There was an Old Man with a beard,
Who said, 'It is just as I feared!
Two Owls and a Hen,
Four Larks and a Wren,
Have all built their nests in my beard!'
There was an Old Man with a gong,
Who bumped at it all day long;
But they called out, 'O law!
You're a horrid old bore!'
So they smashed that Old Man with a gong.
There was a Young Lady whose chin,
Resembled the point of a pin;
So she had it made sharp,
And purchased a harp,
And played several tunes with her chin.
(Wszystkie limeryki z A Book of Nonsense)
Ups! Mariat - masz rację - mój błąd, zapomnienie o
nazwie miejscowości. Tak że - to nie limeryk, tylko
układ fraszki limerykopodobny.
Dziś rano przetarłem oczy, kiedy FB mi przypomniał
pewne zdjęcie z Wrocławia. Od ręki napisałem więc ten
wierszyk, ale, niedobudzony, zapomniałem o
miejscowości. Fakt, że dobre pół roku nie pisałem
limeryków.
Tak więc, naprędce, 1. wers poprawiam na: "We Wrocku
rzekłem ja kiedyś kozie" (chociaż to też nie jest
klasycznie - nazwa miejscowości powinna być na końcu
wersu).
Dzięki za zwrócenie uwagi i za cały komentarz.
PS. ...a tego dowcipu o gogusiu nie znałem :)
Za próbę limerykowania 4+, zaś za sam limeryk -
zaledwie 3=, bowiem nie jest to książkowy limeryk, w
którym mus w 1 wersie nazwa miejscowości, a tego tu
brak.
Natomiast szkolna 6 za humorystyczną treść, która w
dodatku mi przypomniała stary dowcip, kiedy to pijany
goguś siusiał na trawnik, w którym się pasła koza,
która zobaczyła strumień podbiegła by się napić, a ten
facio nie odróżniając już nic, nagle zaczął czule
przemawiać - koza, kozunia, kozuchna...
Gorzka_kawo - nie interesują mnie obce zwyczaje.
Pozostanę przy naszych, swojskich ;)
Taka koza to już naprawdę uparta. Ta to się z miejsca
nie ruszy.
I przyszła mi taka myśl. Jakie szczęście że autor nie
jest arabem;-)
PS. I o "kozie" tzn. pewnym, strzeżonym, odosobnionym
miejscu - również nie koncypowałem. Wystarczą pierwsze
dwa znaczenia ;)
Bort - ale drugie znaczenie do mego limeryku - to
właśnie dzierlatka ;)
O piecyku już nie myślałem, zbyt daleka interpretacja
;)
Brawo, Bort! :)
Pierwsze - jest we Wrocławiu figurka kozy (i kilku
innych zwierząt) z mosiądzu, we Wrocławiu na taniej
jatce. Znalazłem swoją fotkę sprzed lat...
Sturecki - jak widać ;)
Koza, poza dosłownymi, ma tyle znaczeń potocznych, że
można limeryk różnorako interpretować. To ja powiem
tylko, że lepiej żyć z kozą w zgodzie, niż w kozie w
niezgodzie z dziwnymi osobnikami ;-) ;-) Bez względu
na to, czy koza to wesołe dziewczę, czy np piecyk :)))
Pozdrowionka :)
Zaskakująca puenta. Jak można przeczytać, nie każda
koza bodzie.
(+)